Menu
poniedziałek, 26 lutego 2018

Jak mi się żyje z endometriozą.

-Świetnie.
Co tu się rozpisywać.
(...)

Życie z endometriozą jest w zasadzie takie samo jak przed nią. Z tym, że wiesz już dlaczego mdlejesz i wymiotujesz z bólu, zaczynasz zdawać sobie sprawę z tego, że ból w brzuchu to już niekoniecznie jest owulacja. Wiesz dlaczego co 2 lub 3 tygodnie w nocy budzisz się w kałuży krwi. Niekiedy nawet przez dwa tygodnie. Liczysz się z tym, że w każdej chwili jakiś mały krwotok może Cię zaskoczyć, więc zawsze jesteś na to przygotowana. Częściej badasz parametry krwi i bardziej dbasz o siebie. Gdy zaczynasz się złościć to z automatu próbujesz się wyluzować bo wiesz, że stres Ci szkodzi a masz nadzieję nieprędko dać się znowu pokroić. Czasem budzisz się i nie masz siły mimo przespanych 14h. A czasem najpierw nie możesz się obudzić, potem nie masz siły otworzyć oczu, aż wstajesz z łóżka po kilku godzinach bezsensownego leżakowania. Po to, żeby usiąść i przesiedzieć cały dzień. Bo zwyczajnie - nie masz siły. Innym razem nie możesz spać po nocach, wstajesz, niby funkcjonujesz a chodzisz jak neptyk. Czasem się wściekasz, że inni są zdrowi i nic ich nie boli, nie grozi im kolejna operacja, nie mają blizn na brzuszku. A nawet jeśli chorują to mają szanse na wyleczenie... albo przynajmniej... medycyna WIE co z nimi robić. Czasem się złościsz na lekarzy, którym latami opowiadałaś o dolegliwościach a oni leczyli Cię na coś zupełnie innego albo wmawiali, że się ze sobą pieścisz. Złościsz się na ludzi, którzy nie rozumieją istoty tego schorzenia i myślą, że endometrioza to jakaś zwykła, popularna torbiel - którą wystarczy wyciąć. I po sprawie.
I jest Ci k*rwa przykro.

A czasem wstajesz o 5 i zaczynasz intensywny dzień. Robisz zdrowe jedzonko, trenujesz, uczysz się, czytasz, pracujesz, biegasz, planujesz, podróżujesz, planujesz podróżowanie, podziwiasz, jesteś dumna, organizujesz, rozmawiasz z ludźmi, kochasz, śmiejesz się, jesteś szczęśliwa, spełniasz się, marzysz. Myślisz, że życie jest piękne i cieszysz się, że Tobie się przytrafiło. Jesteś superbohaterką i myślisz, że możesz wszystko. Jesteś piękna, mądra, inteligenta i pewna siebie.

Czasem leżysz, płaczesz, boli Cię. Trzymasz termofor, nie masz siły wstać do łazienki, wymiotujesz, nie masz apetytu, nie robisz nic produktywnego, marzysz o tym, aby to już się skończyło. Patrzysz na blizny i zastanawiasz się, kiedy pojawią się nowe. Wyglądasz tragicznie. Nie masz ochoty nawet się uczesać. Nienawidzisz swojego życia, masz dość bólu. Jesteś żałosna.

Życie z endometriozą to równia pochyła.
Czasem jest piękne, a czasem przepełnione bólem. Tylko od Ciebie zależy, czy będziesz potrafiła wziąć się za rękę, zaopiekować się sobą i przeprowadzić przez życie z tą chorobą.
Endo może być zarówno motywacją jak i przekleństwem.
Nie jest Twoim problemem choroba sama w sobie, a to czy i jak będziecie razem iść przez życie.

Ja mimo wszystko mam cholernie, dużo szczęścia w życiu.
Ale nie dostałam tego od nikogo, ja to sobie stworzyłam.

Jeśli miałabym udzielić jednej rady kobietom zmagającym się z endomtriozą to byłoby stanowczo ' Rozpychaj się w życiu jak Twoja macica! '




wtorek, 20 lutego 2018

Spacer po Bolonii. [o lekkim zabarwieniu erotycznym]








Nie wiem, czy jest tu ktoś, kto tak jak ja lubi spacerować sobie po różnych miejscach aby czuć ich klimat. Ale ja lubię. I w sumie nie widzę różnicy czy jest to Starówka w Lublinie [uwielbiam] czy też spacer dookoła jeziora. Mnie relaksuje przyglądanie się ludziom i chłonięcie klimatu danego miejsca.
Bolonia jest 'typowo Włoska'. Wąskie uliczki, wysokie budynki, stare kamienice, czerwone cegły, liczne zdobienia, Włoskie damy palące cienkie papierosy i sączące Aperitivo[o godzinie 12].

Co da się zauważyć spacerując po Bolonii, to na pewno fakt, iż została podbita przez Rzymian i była jednym z najważniejszych ośrodków handlu i najbogatszych miast. Pozostałości murów obronnych możemy oglądać po dziś dzień. Powstał tu pierwszy w Europie Uniwersytet[sudiowali tu Mikołaj Kopernik i Umberto Eco]

Jest tu również druga Włoska krzywa wieża[szach i mat Piza!]... a nawet dwie!




Dwie krzywe wieże Bolonii to zaraz po fontannie Neptuna - najsłynniejszy symbol miasta. Niegdyś wież w mieście znajdowało się ok 180, aktualnie jest ich ok. 20. Jedne były miejscami mieszkalnymi, inne wieżami obronnymi... nie ważne. Ważne było to, że świadczyły o majętności i potędze rodu do którego należały. Te na zdjęciu to Asinelli i Garisenda[Dante wspominał o niej w Boskiej Komedii]. Do wyższej można wejść aby podziwiać panoramę miasta. Odchylenia powstały na skutek obniżenia się fundamentów już w trakcie ich wznoszenia.

Piazza Maggiore, głowny plac miasta otoczony jest zabytkami średniowiecznego miasteczka. Palazzo del Podesta - urząd miasta.


Palazzo d'Accursio - urząd gminy.


i po lewej stronie Palazzo dei Notai - zbudowany przez 'towarzystwo Notariuszy'.

Bazylika Św. Piotra


Jeden z największych kościołów świata, główny kościół Bolonii. I zarazem największy ceglany kościół na świecie. 

Mi oczywiście bardzo podobała się fontanna Neptuna. Nie wiem dlaczego, ale jestem fanką mitologii! Od dziecka. Co prawda lepiej ogarniam Grecką niż Rzymską[...].



...aktualnie Neptun jest poddawany renowacji. Nazywany jest też gigantem, ponieważ podobno, patrząc na posąg z określonej perspektywy - jego palec jest przedłużeniem jego prącia. Nie potwierdzam - nie widziałam :-D
...a wszystko to okazało się być dziełem sprytu rzeźbiarza, który to chciał zrobić Neptunowi większe genitalia, ale kościół się nie zgodził. Aby zobaczyć 'giganta' należy stanąć na czarnej płycie chodnikowej, nazywanej 'kamieniem wstydu'. Wg. legendy student przed ważnym egzaminem musi okrążyć pomnik dwa razy, w stronę przeciwną do ruchu wskazówek zegara - jak zrobił to twórca, co przyniosło mu powodzenie i sukces. 


2 sierpnia 1980roku o godzinie 10:25 wysadzono dworzec kolejowy w Bolonii. Zginęło 85 ludzi, a rannych zostało ponad 200. Aby upamiętnić tragedię, na ścianie dworca znajduje się przykryty szkłem ślad po wybuchu, tablica z nazwiskami ofiar oraz zegar, który stanął na godzinie 10:25 w momencie eksplozji. 




wtorek, 13 lutego 2018

Budapeszt po studencku w 1 dzień!

Jeśli chodzi o szybkie wycieczki, czuję mistrzuniem, spakowałam się przecież na 3 dni w 3litrowy plecak. Nie wiem sama gdzie się tego nauczyłam, po mamie na pewno tego nie mam. Brawo ja!

Jeśli chodzi o organizację takiej wycieczki, wystarczy przestrzegać kilku łatwych punktów:
  • Odszukaj tanie bilety. To pierwszy i najważniejszy punkt jakiejkolwiek studenckiej wycieczki. Bez biletu, nie pojedziesz. Wcześniej powinien być podpunkt "0" - podejmij decyzję. Ale zajmuje to średnio 3 min więc blogger ewidentnie nie przewidział, że ten podpunkt jest potrzebny...
  • Weź ze sobą kogoś kto umie czytać mapę i zaplanuje wycieczkę. W naszym przypadku sprawdziły się dziewczyny które nami nawigowały i przygotowały: plan dotyczący zabytków które należy zobaczyć, miejsc w których zjemy, dań regionalnych które należy spróbować, biletów komunikacji miejskiej. Polecam zabierać ze sobą Martynę i Karolinę
  • Zabierz kogoś kto zna miasto w którym będziecie się przesiadać i jeśli będziecie mieć kilka szczęśliwych godzin, będzie mógł je Wam pokazać. U nas w tej kwestii świetnie sprawdził się Piotrek, który pokazał nam Kraków (byłam ostatnio mając 3 lata) oraz który zaprowadził nas na kebaba [studenci dietetyki na wyjazdach też NIEKIEDY mają puste kieszenie i jedzą tanio i wygodnie] swoją drogą ten Kebab FARAON w Krakowie, jest mega i polecam. Pierwszy raz w życiu jadłam siedząc na podłodze i gibając się do egzotycznych rytmów. Mega klimatyczne miejsce, warto zjeść nawet Kebaba!

  • Następnie warto nie spóźnić się na kolejny środek transportu i jeeechać! 
  • Gdzie jeść? My zjedliśmy lokalne, tradycyjne jedzonko w knajpce Frici Papa 

Mój jest kurczak w sosie paprykowym, natomiast Karolina
zamówiła wołowinę w czerwonym winie. Oba dania pyszne. Do tego jak widać gorąca herbatka.
Na deser zgodnie z planem - Kurtosz. Dziewczynek orzech i kokos, ja z kolei wcinam mojego czekoladowego. Tego dnia zrobiliśmy ok. 30km [tak sądzę] i pogoda była chyba każda, od mgły, po opady deszczu i śniegu, przez przebłyski słońca po silny wiatr i ochłodzenie wieczorową porą. Oczywiście piliśmy też grzane winko w barze LiBella. No bo jak to tak, być na Węgrzech i grzanego wina nie wypić. Co mnie mega zdziwiło to sposób podania - w kubku na mleko... Ale ten aromat i smak! Czego się totalnie nie spodziewaliśmy, to białego wina... ale jak już mówiłam, było pyszne :)

Wino za grube miliony... he, he, he... 
Walutę Węgrzy mają straszną :D Ale ceny porównywalnie do Polskich, myślę, że nawet nieco niższe.
  • Budapeszt wyobrażałam sobie jak Paryż, choć nigdy nie byłam w Paryżu. Nie wiem więc jak wygląda Paryż, ale Budapeszt jest zgodny z moimi wyobrażeniami. Piękny, zadbany, elegancki, z klasą. Myślę, że jest piękny o każdej porze roku. 
  • Kobiety w Budapeszcie w większości ubierają się w stylu lat 90tych, czyli tak jak lubię ;-D Pewnie z sentymentu... Są bardzo eleganckie :)
  • Panowie pełniący funkcje 'kanarów' są bardzo wyrozumiali dla obcokrajowców i gdy tylko zrozumieli, że jesteśmy obcokrajowcami, w zasadzie w ogóle nie zerkali na nasze bilety tylko kazali iść. Swoją drogą Ci Panowie serio pracują i te 'kontrole' przed wejściem do metra mieliśmy w 90% przejazdów [czyli jakieś 4]. Komunikacja miejska jest ge nial na! Najdłużej czekaliśmy na przejazd jakąś minutę, raczej nie pełną. 
  • Język Węgierski brzmi jak: Chiński, Francuski, Niemiecki, Angielski i Ukraiński. Gdybym wiedziała jak brzmią jeszcze inne języki to Węgierski bankowo by mi je przypominał
  • Taksówki w Budapeszcie są koloru... żółtego!! Tak troszkę jak w NYC.
  • W co ubieramy się na taką wyprawę? W wygodne buty. Jednak nie bierzcie przykładu ze mnie, owcza wełna nie jest najlepszym pomysłem. Ciągle się stresowałam, że przemokną. Wodoodporne trapery lub ocieplane kalosze będą lepszym rozwiązaniem. Wygodne i ciepłe legginy lub dresiki, sportowy stanik, przylegająca koszulka i gruba bluza, do tego kurtka, czapka, komin i rękawiczki. Kurtka z kapturem, to ważne!
  • Z akcesoriów wzięłam tylko zegarek [telefon zawsze może się rozładować], bransoletkę [lubię], latarkę czołową [nie przydała się], okulary przeciwsłoneczne [też się nie przydały], ładowarkę do telefonu [przydała się], butelkę filtrującą [przydaje się zawsze]. Nie zapomniałam też o gadżetach typu majtki, skarpetki, szczoteczka do zębów i suchy szampon.  Zabrałam również chęci i dobry humor.

















  • J