-Świetnie.
Co tu się rozpisywać.
(...)
Życie z endometriozą jest w zasadzie takie samo jak przed nią. Z tym, że wiesz już dlaczego mdlejesz i wymiotujesz z bólu, zaczynasz zdawać sobie sprawę z tego, że ból w brzuchu to już niekoniecznie jest owulacja. Wiesz dlaczego co 2 lub 3 tygodnie w nocy budzisz się w kałuży krwi. Niekiedy nawet przez dwa tygodnie. Liczysz się z tym, że w każdej chwili jakiś mały krwotok może Cię zaskoczyć, więc zawsze jesteś na to przygotowana. Częściej badasz parametry krwi i bardziej dbasz o siebie. Gdy zaczynasz się złościć to z automatu próbujesz się wyluzować bo wiesz, że stres Ci szkodzi a masz nadzieję nieprędko dać się znowu pokroić. Czasem budzisz się i nie masz siły mimo przespanych 14h. A czasem najpierw nie możesz się obudzić, potem nie masz siły otworzyć oczu, aż wstajesz z łóżka po kilku godzinach bezsensownego leżakowania. Po to, żeby usiąść i przesiedzieć cały dzień. Bo zwyczajnie - nie masz siły. Innym razem nie możesz spać po nocach, wstajesz, niby funkcjonujesz a chodzisz jak neptyk. Czasem się wściekasz, że inni są zdrowi i nic ich nie boli, nie grozi im kolejna operacja, nie mają blizn na brzuszku. A nawet jeśli chorują to mają szanse na wyleczenie... albo przynajmniej... medycyna WIE co z nimi robić. Czasem się złościsz na lekarzy, którym latami opowiadałaś o dolegliwościach a oni leczyli Cię na coś zupełnie innego albo wmawiali, że się ze sobą pieścisz. Złościsz się na ludzi, którzy nie rozumieją istoty tego schorzenia i myślą, że endometrioza to jakaś zwykła, popularna torbiel - którą wystarczy wyciąć. I po sprawie.
I jest Ci k*rwa przykro.
A czasem wstajesz o 5 i zaczynasz intensywny dzień. Robisz zdrowe jedzonko, trenujesz, uczysz się, czytasz, pracujesz, biegasz, planujesz, podróżujesz, planujesz podróżowanie, podziwiasz, jesteś dumna, organizujesz, rozmawiasz z ludźmi, kochasz, śmiejesz się, jesteś szczęśliwa, spełniasz się, marzysz. Myślisz, że życie jest piękne i cieszysz się, że Tobie się przytrafiło. Jesteś superbohaterką i myślisz, że możesz wszystko. Jesteś piękna, mądra, inteligenta i pewna siebie.
Czasem leżysz, płaczesz, boli Cię. Trzymasz termofor, nie masz siły wstać do łazienki, wymiotujesz, nie masz apetytu, nie robisz nic produktywnego, marzysz o tym, aby to już się skończyło. Patrzysz na blizny i zastanawiasz się, kiedy pojawią się nowe. Wyglądasz tragicznie. Nie masz ochoty nawet się uczesać. Nienawidzisz swojego życia, masz dość bólu. Jesteś żałosna.
Życie z endometriozą to równia pochyła.
Czasem jest piękne, a czasem przepełnione bólem. Tylko od Ciebie zależy, czy będziesz potrafiła wziąć się za rękę, zaopiekować się sobą i przeprowadzić przez życie z tą chorobą.
Endo może być zarówno motywacją jak i przekleństwem.
Nie jest Twoim problemem choroba sama w sobie, a to czy i jak będziecie razem iść przez życie.
Ja mimo wszystko mam cholernie, dużo szczęścia w życiu.
Ale nie dostałam tego od nikogo, ja to sobie stworzyłam.
Jeśli miałabym udzielić jednej rady kobietom zmagającym się z endomtriozą to byłoby stanowczo ' Rozpychaj się w życiu jak Twoja macica! '
eh..nie jestem sama;<
OdpowiedzUsuńoczywiście, że nie :*
UsuńWsółczuje tych ostrych jazd bez trzymanki, taki trochę okres w worku bo nigdy nie wiesz jak może przebiegać. Pozdrawiam i trzymaj się.
OdpowiedzUsuńo, jak ładnie ubrane w słowa :D hihihi
Usuńprzerąbane jednym słowem. Na okres można się przygotować, wiesz kiedy będzie boleć, a tu tak z zaskoczenia.
OdpowiedzUsuń+/- wiem kiedy to będzie. [wiele lat miałam okres książkowo] z tym, że nie wiem jak będzie on przebiegał, czy będę mogła chodzić itp.
Usuńthanks for sharing this fantastic post dear,love it..
OdpowiedzUsuńhttps://clicknorder.pk online shopping in pakistan
Współczuje bardzo ale tez podziwiam, silna z Ciebie kobieta :)
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
Usuńcześć, widzę, że jesteś jedną z niewielu osób, które próbują żyć pozytywnie. Ja dowiedziałam się niedawno i jak zajrzałam na fora to byłam załamana... człowiek ma poczucie, że to jest koniec świata
OdpowiedzUsuńludzie umierają codziennie - więc codziennie następują końce świata.
UsuńMy wciąż żyjemy - więc to nie koniec świata :* :) ps. a może za tydzień, 3 miesiące albo 10lat wymyślą dla nas lekarstwo <3 :)
Ja przestałam odwiedzać fora, średnio mam ochote uczestniczyć we wspólnym nakręcaniu się - ależ mi jest ch*jowo, zgonie to na Endo :P