Menu
piątek, 30 października 2015

Dieta intuicyjna czyli... Dlaczego mój dziadek jadł razowiec ze słoniną.

Tematyka zdrowego żywienia interesowała mnie od zawsze. Gdy byłam mała wycinałam z gazet 'nowinki' dotyczące zdrowego żywienia. Czytałam też etykiety i składy leków (nic z nich nie rozumiejąc) więc wszyscy mieli nadzieję, że zostanę lekarzem lub farmaceutą. Zrobiłam wszystkim niespodziankę i poszłam na Techniki Dentystyczne, bo moja rodzicielka mówiła, że z dietetyki nie wyżyje. Jak to w życiu bywa, TD skończyłam, choć przyznam, że gdyby nie to, że robienie protez przypomina układanie puzzli, to zwyczajnie bym się tam zanudziła.

Dlaczego o tym wspominam?

Bo całe życie przyglądałam się, jak mój dziadek zaczyna dzień od kromki razowca, z plastrem słoniny, cebulą i solą. Ewentualnie mogły to być jajka smażone na słonince, czasem z dodatkiem makaronu lub ziemniaków. (z ziemniakami nawet dla mnie był to rarytas, choć jako dziecko byłam okropnym niejadkiem, to dziadek zawsze mówił 'Jedz Patysiaku ziemniaki z osypką a dziadek opowie ci bajke o wilku i lisie' ...i jadłam).
Babcia krzyczała, żeby nie karmił tak dziecka, ale dziadek pochodzący z Kresów wiedział czym jest głód i nie widział w tym nic złego, powtarzał babci, że słonina 'to czysty kawałek mięsa'.
Coś złego widział natomiast w margarynie, wędlinie ze sklepu - którą nazywał trucizną i kolorowych płatkach - na które mówił 'leguminki'.

Wiedziałam, że mój dziadek odżywia się źle. Przecież każda gazeta, moje wówczas jedyne źródło informacji - nakazywała! Na śniadanie owsianka i sok owocowy! Na drugie śniadanie owoc i jogurt! Na obiad lekka zupa NIE zabielana śmietaną! Na drugie danie grillowana pierś, ziemniaki z wody i sałatka ze świeżych warzyw! Podwieczorek sałatka owocowa! A na kolacje sałatka z łososiem BEZ chleba!

Dlaczego nigdy nie zwróciłam mu uwagi?!
Może dlatego, że mimo swojej 'tragicznej' wręcz 'opłakanej' diety wciąż był szczupły?
Może dlatego, że nigdy nie widziałam go chorego, czy choćby przeziębionego?
Może dlatego, że mimo swoich lat, nigdy nie nosił protezy (przepraszam, dla mnie to nie jest obrzydliwy temat) umarł mając swoje zęby. Po 3latach studiowania TD wiem, że to bardzo, bardzo rzadki przypadek.
Może dlatego, że zawsze się przechwalał, że dzięki swojej słonince w wojsku nikt nie potrafił się więcej razy podciągnąć na drążku!
a
Może dlatego, że zawsze mówił, że będzie żył 125lat, i pewnie tak by było gdyby nie ponad 50lat palenia.

Natomiast JA, byłam typowym niejadkiem, zawsze coś było ze mną nie tak. Jako dziecko jadłam tylko Krupnik (chyba przez rymowanke którą dziadek zawsze powtarzał gdy siadaliśmy do stołu 'Jedz Krupnik, pij Krupnik, tylko trzymaj dupnik, żeby nie uciekł Krupnik'), Rosół i Pierogi Ruskie.
Mój koszmar dzieciństwa? Mama biegająca za mną z jogurtem owocowym i łyżeczką. 'Patrycja musisz jeść jogutry, potrzebujesz wapnia! Dobacz, jesteś najmniejsza w swojej grupie! Nie urośniesz!'
...bo na widok mleka miałam odruch wymiotny... widok, to jeszcze nic, do tej pory gdy poczuje zapach ciepłego mleka, wiem, że nic nie zjem.
Co ciekawe, kiedyś dziadkowi udało się we mnie wmusić 2kubki pysznego, ciepłego mleczka, prosto od krowy, z 'pianką'. Niestety następnego dnia zawiózł mnie do szpitala, bo wstałam cała w jakieś czerwone rany/strupy? Sama nie wiem, co to było. Lekarz stwierdził silną reakcje alergiczną. Dziadek obiecał, że już nigdy nie będzie mnie namawiał do jedzenia.

Z wiekiem coraz wiecej potraw mi smakowało. Ale do 16rż nie jadłam innego mięsa niż pierś kurczaka. Nawet w wątróbce, którą teraz uwielbiam widziałam kości. Do czasu... aż pojechałam na ferie do Włoch. Patrzyłam na ludzi jedzących krwiste steki, i powiedziałam, że musze tego spróbować. Rodzice szok. Ale zamówili, spróbowałam i przepadłam. Od tamtej pory jem mięso, pod każda postacią, i stanowczo wole to tłuste niż chudziutkie. Patrząc na to teraz, z perspektywy czasu i z wiedzą którą teraz posiadam, wnioskuje, że mój organizm sam sobie dobierał pokarmy których potrzebował. Co nie zmienia faktu, że uważam, że niema czegoś takiego jak 'nie lubię wątróbki' - lubisz, tylko nigdy nie jadłeś dobrze zrobionej. Lub zwyczajnie możesz się obejść bez niej. Podobno rodzimy się ze świetnym instynktem, i ja w to wierze. Tylko niestety z wiekiem, jest on w nas zabijany. Na potwierdzenie tej teorii wspomnę, że słyszałam, iż zwierzęta dziko żyjące (nie karmione przez ludzi) nie chorują na nowotwory.

Mimo wszystko uważam jednak, że dzieci należy zachęcać do poznawania nowych smaków, teoria 'nie spróbuje, bo nie lubie' nie przemawia do mnie. Spróbujesz i nie lubisz - jest ok.

Wspomnę jeszcze, że byłam dzieckiem któro nie wiedziało czym są cukierki. Moja mama choć sama nie potrafi obyć się bez czekoladki lub batonika zabraniała karmić mnie słodyczami. I chwała jej za to! Gdyby nie życzliwe sąsiadki dla których traktowała mnie 'okropnie' pewnie udało by jej się to utrzymać znacznie dłużej niż do 3rż.

Pochwalę się, ostatnio zachęcona pozytywnymi opiniami i własnymi obserwacjami nt. wyżej wymienionej słoniny poszłam do sklepu mięsnego, i kupiłam sobie kawałeczek 'słoniny podwędzanej' smakowała SUPER. Czułam się po niej super, nie przytyłam i zamierzam jeść ją częściej. Oh wiem, dziewczynie nie wypada.

Oto moje doświadczenia i moje opinie dotyczące diety intuicyjnej. Być może kiedyś coś w tej mojej teorii się zmieni, bo...


Pozdrawiam,
P.


źródło obrazka: odwazsiezyc.eu



czwartek, 29 października 2015

FIT inaczej.

Dlaczego FIT inaczej?
Co w zasadzie znaczy dla Ciebie FIT?

Owsianka na śniadanie, sałatka na obiad, pierś z kurczaka na kolacje? Oczywiście wszystko smażone bez dodatku tłuszczu, gotowane, najlepiej na parze lub wędzone. Chwileczkę! Jakie wędzone?! A K R Y L A M I D. Zachowałam się zupełnie jakbym nie przerabiała na studiach reakcji Maillarda. WSTYD. Wiadomo, wszystkie 3 posiłki bez tłuszczu zwierzęcego, tylko oleje roślinne - tłoczone na zimno oczywiscie! Bez pieczywa! Ucinamy węglowodany, każdy wie, że węglowodany to cukry - cukry tuczą! Mąka pszenna to wg. 'dietetyków' największa trucizna, co tam metale ciężkie znajdujące się w Tuńczyku. Ważne, że Tuńczyk nie tuczy i jest zdrowy - wiadomo ryba. A że witaminy rozpuszczają się w tłuszczach? Co za kretyn to wymyślił!
Smażenie? Tylko na oliwie z oliwek! Dziękuje słynnemu kucharzowi za wbicie tego do głowy mojej babci...

STOP

Wkrótce będę dietetykiem.
Będę i to całkiem niezłym bo wiem, że do smażenia nadaje się smalec, masło klarowane, olej kokosowy lub rzepakowy.
Będę bo wiem, że słonina w 100g zawiera 40g tłuszczów wielonienasyconych.
Będę bo wiem, że nie mogę ucinać węglowodanów ze wszystkich posiłków,
Będę bo wiem, że mąka pszenna nie zrobi mi krzywdy jeżeli nie mam przeciwwskazań do jej stosowania.
Będę bo wiem, że nasz polski, zwykły Karp jest dużo zdrowszy niż Łosoś Norweski.
Będę bo wiem, że najważniejszą rolą witaminy C, nie jest 'zapobieganie' zakwasom a to, iż jest silnym antyoksydantem i bezpośrednio wiąże wolne rodniki.
Będę bo wiem, że takie 'obrzydlistwa' podroby czy słonina są nam bardzo potrzebne.
Będę bo wiem, że cynamon nie jest spalaczem tłuszczu a zwyczajnie zapobiega jego wchłanianiu.
Będę bo wiem, że fruktoza taki super, extra świetny cukier nie jest nam do niczego potrzebna.
Będę bo wiem, że jak ktoś ma problemy z wagą, stara się jeść zdrowo, ćwiczy i nie gubi kg to nie znaczy, że 'opierdziela sie', 'udaje, że ćwiczy a pewnie je jak nie wiadomo co' tylko po prostu jest chory...

FITinaczej, bo mam dość powielania informacji na wszelkich forach, motywacyjnych fanpejdżach i tego typu stronach, które jedynie propagują popsucie sobie metabolizmu i zdrowia. Gdzie specjalistą jest każdy kto schudł i ćwiczy od kilku lat.
Nie chce mi się już czytać o tych którzy wszystkim rozpisują te same diety, psując nasze - dobre imie.

Witam w świecie D I E T E T Y K I.



Źródło:
-medyczne żarciki