Menu
czwartek, 31 grudnia 2015

Stary Rok, Nowy Rok.

Rok 2015 nie należał do najlepszych, choć wiele sobie po nim obiecywałam.

Należał jednak do najlepszych pod względem rozwoju. Udało mi się skończyć studia podyplomowe, zrobić kurs trenerski, kurs instruktora fitness, kurs dietetyki sportowej. Coś tam się nauczyłam. Zobaczyłam jak wygląda w praktyce praca dietetyka/psychodietetyka. Stanowczo jest tym co chcę robić, choć uważam, że praca z ludzmi mimo tego, iż napędza... jest też niewiarygodnie męcząca. Niestety/Stety jestem na tyle ambitna, że wydaje mi się, że nie wykorzystałam w pełni swoich możliwości i jednak mogłam uczyć się więcej, czytać więcej i szybciej, zrobić jeszcze chociaż kilka kursów, wziąć udział w jakiejś konferencji...
Więcej czasu spędzać na badaniach, a mniej w internecie. Cały rok nie jeść słodyczy, być bardziej oszczędna a za zaoszczędzone pieniadze pojechać na super wakacje.
Ale tego nie zrobiłam. Nie zrobiłam i nic złego się nie stało, prócz tego, że mam teraz wrażenie, że zmarnowałam sporo czasu, który już minął bezpowrotnie.

Nowy rok.
W nowym roku chciałabym naprawić wszystkie niedociągnięcia które miały miejsce w 2015 roku. Przestać marnować czas, być bardziej kreatywna. Sprawniejsza, szybsza, z lepszą kondycją... i pozbyć się cellulitu!!! <3

Chciałabym w końcu napisać publikacje i 'puścić w świat' moje badania. Na studiach mieć same najlepsze oceny. Wakacje spędzić pracując za 'jakieś ludzkie' pieniądze i odłożyć coś na powstanie 'mojego własnego, wymarzonego' gabinetu. Chcę pracować na 'własne nazwisko' i widzieć efekty mojej pracy. Poukładać swoje życie i iść przez nie spokojnie, bez zawirowań.

A takie moje największe marzenie 2016 to...
z przymróżeniem oka :-P

Serdecznie pozdrawiam i życzę WAM przede wszystkim szczęścia, bo bycie szczęśliwym jest najważniejsze :*




Źródło:
-newsweek.pl
-poszkole.pl
-motywatornia.pl

niedziela, 27 grudnia 2015

Gluten free. Moda? Czy niebezpieczeństwo?

Gluten free?
Mąka pszenna? Jak można to jeść?
Pszeniczny brzuch!
Celiakia!
Leki bez glutenu.

Płatki bez glutenu.
Hashimoto.

Strach się bać.

Wszyscy odstawiają gluten - od razu czują się lepiej. 

Zastanawiam się, dlaczego nie ma takiej nagonki na szkodliwość mięsa, kiwi, orzechów czy innych alergenów.
Czyżby żaden z celebrytów nie wylansował mody na inne nietolerancje? Rozumiem, że 3/4 kobiet chce mieć kurtkę w stylu Anny Lewandowskiej 
ALE CELIAKIĘ?!

Co to jest ten gluten?
Gluteny to białka zawarte w otoczce zbóż (pszenicy,życie,jęczmieniu,owsie) a w zasadzie to gliadyna - peptyd rozpuszczalny w alkoholu.

Co złego robi gluten?
Spożycie glutenu prowadzi do chwilowego rozszczelnienia jelit. U osób zdrowych nie stanowi to problemu. Gluten jest szkodliwy dla osób które mają genetyczne predyspozycje do chorób autoimmunologicznych. Ich organizmy są bardziej podatne na Celiakię, taki organizm jest uszkadzany od dawna. Jego jelita są niszczone od dawna. W jego jelitach od dawna znajdują się patogeny. 

W takich okolicznościach gluten 'przelatujący' przez jelita, chwilowo je uszkadza a wszystkie patogeny znajdujące się w jelitach wnikają do organizmu.

Ale przecież nasze prapraprababcie jadły gluten i im nie szkodził!
I zgoda! Jasne! Masz racje! Uwierz mi gdybym tylko mogła, zrobiłabym wszystko żeby wrócił dawny sposób odżywiania.
Nasze babulki jadły 2 pajdy chlebka na dzień, szły w pole ciężko pracować z reguły zjadły co akurat 'się napatoczyło' - jabłka z drzewa, mleko prosto od krowy. Nikt za nimi nie biegał 'ah Stasiu może zjesz czekoladke? Wiesiu może batonika? Zosiu proszę, za mamusie!

Teraz co chwilę jemy coś z glutenem. A to pieczywko, a to płateczki, czekoladkę, batonika, chrupki, pierożki, pasztecik...
I z tego powodu wiele osób jest na to białko nadwrażliwych. 
Po raz kolejny sprawdza się powiedzenie 'co za dużo to niezdrowo'.

Gluten jest ciężkostrawny, nie jest też potrzebny naszemu organizmowi do poprawnego funkcjonowania, więc jego odstawienie nie jest niebezpieczne. 

Polecam go odstawić każdemu komu szkodzi i każdemu kto bez niego lepiej się czuje. Ale nie polecam ulegać modzie na 'Gluten free' ani żadnej innej modzie żywieniowej. 



Źródło:
-celiakia.pl
-pudelek.pl
-'Podstawy dietetyki' pod redakcją Jacka Bujko
-'Żywienie człowieka zdrowego i chorego'
piątek, 25 grudnia 2015

Wigilia dietetyka. Pstrąg tęczowy. Czyli szybko, łatwo i zdrowo.

Wesołych Świąt wszystkim! 
Mam nadzieję, że zamiast stać przy kuchni całymi dniami wszyscy odpoczniecie, zrelaksujecie się i posmakujecie świetnych potraw.

Ja na wczorajsza kolację upiekłam Pstrągi. Danie bardzo w moim typie, ponieważ w zasadzie robi się samo a najdłuższą czynność czyli pieczenie spędziłam czytajac gazetę w kuchni na podłodze (uwielbiam siedzieć na podłodze) zerkając 'od czasu do czasu' w celu oceny sytuacji.


  • Pierwszą i najważniejszą rzeczą jeśli chodzi o przygotowanie ryby - jest jej złowienie. Najlepiej wychodzi mi łowienie ryby w supermarkecie z uwagi na patroszenie. Więc udałam się na zakupy. Kupiłam:
-Pstrąga tęczowego
-Ziemniaki myte (jestem leniwcem jeśli chodzi o obieranie)
-cytryny
-mix sałat


  • Wzięłam naczynia żaroodporne, na ich dno pokroiłam w plastry ziemniaczki. Polałam je olejem rzepakowym (od Pana Dziadka, nie z supermarketu) i oprószyłam kolejno:
-papryką ostrą
-tymiankiem
-kminkiem
-bazylią
-oregano
-ziołami prowansalskimi
-rozmarynem

Wymieszałam bardzo dokładnie ręką, starając się aby każdy jeden ziemniaczek był dobrze natarty ziołami.
  • Następnie rozpakowałam rybki, każdą 'otwierałam' i sypałam do jej wnętrza - obficie :
-sól morską
-pieprz
-natkę pietruszki

I układałam rybki na ziemniaczkach. Każdego Pstrąga skropiłam sokiem z cytryny i ułożyłam na nim jeden jej plaster, posypałam pieprzem, solą i pietruszką.
^^ Gotowe do pieczenia.

Miedzyczasie przygotowałam sałatke - banał, która moim zdaniem pasuje najbardziej. Mix sałat skropiony sokiem z cytryny i polany olejem rzepakowym.

Rybki wstawione do piekarnika w temperaturze 180stopni piekły się ok. godzinki. Co jakis czas zaglądałam sprawdzić czy rybka i ziemniaczki są upieczone.
Po upieczeniu pokroiłam tylko cytryny w cząstki i przetransportowałam rybki do babci.
Gotowe!

Ps. Koszt 'jednego dania' czyli 2 Pstrągi, ziemniaki, sałatka + cytryna to ok. 20zł. Więc danie chyba idealne na 'studencką kieszeń' i... 'studencki czas'.



 



poniedziałek, 21 grudnia 2015

Jak nie przytyć w święta. Dam Ci milion rad.

Przepraszam jeśli urażę czyjeś uczucia, chcę tylko dosadnie wytłumaczyć, że nikt nie utyje o trzech dni świąt. Tak samo jak nie schudnie po trzech dniach ćwiczeń i zdrowego odżywiania.
Teraz nie zaczniesz prowadzić higienicznego trybu życia, bo niebawem Święta, potem będzie Sylwester - więc zaczniesz od nowego roku! No ale po nowym roku będzie tłusty czwartek. I co z postanowieniem 'już nigdy nie zjem nic słodkiego ani żadnego fastfooda? Miedzy czasie są urodziny i imieniny w rodzinie i wśród przyjaciółek, to może zacznij 'po'? A... 'po' będzie weekend majowy. Nie no, bez przesady kto jadąc na Majówkę będzie pilnował diety! Wakacje, no na wakacjach będę sobie żałować? GŁUPOTA. Poczekam, poodkładam. Mam czas. Kiedyś będę szczupła, piękna, jędrna i zdrowa. Zdążę.

Czy ktoś może mi wytłumaczyć, co takiego tuczącego jest w świętach? 

Wigilia - dania postne. Czego chcesz tam sobie odmawiać? Smażonego karpia? Naprawdę myślisz, że utyjesz od zjedzenia kilku kawałków smażonego karpia? Ostatecznie możesz go sobie upiec, ale nie widzę takiej potrzeby.
Co utuczy Cię w Boże Narodzenie i Szczepana? Ta pyszna, zdrowa, domowa wędlina beż żadnych dodatków która uwędzili czy upiekli rodzice? Szczerze nie sądzę.
Chleb pszenny? ...Proszę Cię...
Sałatka wielowarzywna? To wymieszaj ją sobie z jogurtem greckim a nie majonezem. Nie straci walorów smakowych.

Ciasto? Wystarczy wybrać ciasto zawierajace dużo owoców, żeby być fit. To chyba nie jest wielki wyczyn. Zresztą, zawsze możesz upiec swoje Fit ciasteczka. Nie zajmie Ci to więcej czasu niż 20 min z czego 15 to pieczenie.

Powiesz, że babci będzie przykro bo nie spróbujesz ciasta? Wyobraź sobie, że mojej nie jest. Wystarczy, że zaproponujesz, że chętnie pomożesz jej upiec np. keks słodzony bananami zamiast cukrem (tak, ja z moja upiekłam) i babcia zadowolona. Co więcej - babcia też chętnie nauczy się piec ciasta bez dodatku cukru. Moja jest zachwycona. I do smażenia mięsa bez tłuszczu się przekonała. Można.
Babcie też chcą być fit! Jak chudną to kręgosłup mniej boli, i kolana. A takim ciastem bez cukru można zawsze iść poczęstować sąsiadke! Coś nowego! Przepis podać! Wymienić się opinią na temat smaku.
Pierogi z kapustą i grzybami? Moim zdaniem to pełnowartościowy posiłek. Pierogi tuczą? Jak 'Ruskie' zjesz z sałatką zamiast z tłuszczem - też będą fit. Dla nadgorliwców - możesz sobie zrobić pierogi z mąki orkiszowej. Ale pszenna nie jest trucizną.
Zawsze bawi mnie ten obrazek. 

A jak mimo wszystko zjesz cukierka z choinki, czekoladowego Mikołaja czy inną bombę kaloryczną?
Nie siadaj przed TV, idz to wybiegaj, zrób trening domowy, zabierz psa na spacer - może o 24 Ci podziękuje :)
Uwierz mi, w tym roku Mikołaj przyniósł mi płytę Ewy Ch. i czekoladowego, duużego Mikołaja. Co zrobiłam? Najpierw zjadłam Mikołaja a potem odpaliłam Ewke. Świat się nie zawalił. Choć czekolada nie smakuje mi już jak kiedyś, wolę moje ciasteczka.

Tak, moim postanowieniem jak co roku jest 'nie jeść słodyczy i fastfoodów'. Co roku spokojnie wytrzymuje do maja/czerwca. W tym roku, postaram się aby to była zmiana na stałe - lub przynajmniej na dłużej :) a jak się skuszę? To świat się nie zawali. Nie odpuszcze z tego powodu i nie zamknę się w pokoju z wiadrem czekoladek 'bo poleciałam to już co mi zależy' ...

Źródła:
-napieramy.pl
-jeja.pl








sobota, 19 grudnia 2015

Nie tucz swojego dziecka #1. Cukrzyca.

Mówią, że nie można żyć bez miłości.
Dr House twierdzi, że ważniejszy jest tlen.
A ja myślę, że najważniejsze jest jedzenie. 

Tak samo, jak bez jedzenia nie możemy życ... nożem i widelcem możemy wykopać sobie grób. SOBIE - to mały pikuś, przecież robimy to świadomie. Ale gdy wprowadzamy 'takie' a nie inne nawyki żywieniowe swoim dzieciom - nie do końca jest to dla mnie jasne...

  • Cukrzyca typu 1. 
Na chłopski rozum - układ odpornościowy osoby chorej ma problem by odróżnić komórki bakteryjne, od naszych (na powierzchni komórek bakterii mogą znajdować się struktury podobne do tych, z komórek ciała). Układ odpornościowy niszczy komórki organizmu wytwarzające insulinę.
Domniemamy, że przyczyną takiego zachowania jest szwankująca komunikacja pomiędzy komórkami odpornościowymi a bakteriami jelitowymi - albo bakterie źle 'szkolą' komórki albo układ odpornościowy nie potrafi zrozumieć sygnałów. 
Szkolą - w błonie śluzowej jelita komórki obronne poznają nowe gatunki bakterii. Przykładowo - komórka odpornościowa spotyka poza jelitami znaną już bakterię => reaguje błyskawicznie! i niszczy ją. 
Przed cukrzycą typu 1 nie możemy się uchronić w żaden sposób. Ale genetyka to tylko 50% gwarancji zachorowalności, drugie 50% to czynniki zewnętrzne (Zdarzają się bliźnięta jednojajowe z których tylko jedno choruje).
Objawy cukrzycy:
  1. Wzmożone pragnienie
  2. Częste oddawanie moczu
  3. Nagła utrata masy ciała
  4. Utrata łaknienia
  5. Brak apetytu luz wzmożony apetyt
  6. Częste zmęczenie
  7. Wyczerpanie mimo wysypiania się
  8. Utrata kondycji
  9. Apatia
  10. Zasypianie w ciagu dnia
  11. Zapach acetonu z ust
Na ten rodzaj cukrzycy zapadają najczęsciej dzieci i młodzież poniżej 18rż. Często uaktywnia się po przebytej chorobie wirusowej, w wyniku dużego stresu lub w okresie dojrzewania.
W 2007 r z Brazylii 15 dzieci nowo zdiagnozowanych zostało poddanych metodzie leczenia komórkami macierzystymi. Komórki  wygenerowano ze szpiku pochodzącego od pacjentów, następnie zaprogramowano tak, aby utworzyły nowe komórki beta-trzustki. Dzieci poddano chemioterapii aby wyeliminować barierę odpornościową - następnie wykonano transfuzję i 'zresetowano' system immunologiczny. 13 z 15 diabetyków rozpoczęło produkcję insuliny!
Nie pozostaje nam nic innego, jak cierpliwie czekać z nadzieją na to, że wkrótce pojawi się w 100% skuteczny i bezpieczny sposób na leczenie cukrzycy typu 1.


  • Cukrzyca typu 2
Jest to istna epidemia w krajach wysokorozwiniętych. Ostatnim czasem również w Polsce (co druga osoba przychodząca na konsultacje do dietetyka jest insulinooporna!).
Ostatnimi czasy dzieci podobnie jak dorośli stały się bardzo wygodne. Prowadzą niezdrowy tryb życia. Mało się ruszają (mamo zawieź do szkoły!), ciągle siedzą (w szkole, wracają do domu, kontynuują siedzenie - przed komputerem i TV), nie chodzą na zajęcia sportowe (całe szczęscie, jeszcze piłka mu rękę złamie, albo zabraknie czasu na naukę). Rodzice dużo pracują, albo zwyczajnie mają lepsze zajęcia niż gotowanie. Przecież wystarczy, że dadzą pieniądze na Colę i hamburgera. Ciepły obiad? Niech sobie coś instant zaleje! Bycie kurą domową jest teraz przecież takie niemodne a każda kobieta chce być Topową Matką!

Otyłość u dzieci w wieku szkolnym jest już prawdziwą epidemią (mówię o badaniach przeprowadzonych w Polsce a nie USA).
Na świecie szacuje się ok. 22mln dzieci z nadwagą... poniżej 5rż.
Wiele nastolatków pomiędzy 12 a 19rż osiągnęło już stan przedcukrzycowy. Tylko całkowita zmiana trybu życia odpowiednio wcześnie lub najpóźniej w okresie przedcukrzycowym może cofnąć postępowanie choroby. Dziecko 'nie wyrośnie' zapomnij.
Gdy u malucha występują wysokie poziomy glikemii - zapowiadają nadchodzące niebezpieczeństwo. To taki wewnętrzny alarm. Ostatnia chwila by się obudzić, zmienić swój i swojej pociechy tryb życia... i zacząć być FIT. FIT inaczej.


Źródło:
-pinterest.com
-filmweb.pl
-'Poradnik młodego diabetyka' Monika Chrzanowski




czwartek, 17 grudnia 2015

Oswojona mikrobiologia. Opryszczka wargowa, Grypa jelitowa i... JA KOCHAM SŁODYCZE!

'Pe­wien in­diański chłopiec za­pytał kiedyś dziadka:- Co sądzisz o sy­tuac­ji na świecie?Dziadek odpowiedział:- Czuję się tak, jak­by w moim ser­cu toczyły walkę dwa wil­ki. Je­den jest pełen złości i niena­wiści. Dru­giego prze­pełnia miłość, prze­bacze­nie i pokój.- Który zwy­cięży? - chciał wie­dzieć chłopiec.- Ten, które­go kar­mię - od­rzekł na to dziadek.'


Lubię motywy indiańskie, więc rozszerzam to na własne potrzeby...

Pewien indiański chłopiec zapytał kiedyś dziadka:-Co sądzisz o sytuacji wewnatrz siebie?Dziadek odpowiedział:-Czuję się tak, jakby w moim wnętrzu toczyły walkę dwa wilki. Jeden jest pełen tego, co złe. Drugiego przepełnia dobroć dla mnie.-Który zwycięży? -chciał wiedzieć chłopiec.-Ten którego karmię - odrzekł na to dziadek.

Ten którego karmię...

Mówi się, że cukier uzależnia. A może to nie TY jestes uzależniony? Może to odpowiednia frakcja bakteryjna w Twoim brzuchu domaga się czekolady?

Zastanówmy się. Jeżeli to co jemy - jest dla bakterii sprawą życia lub śmierci, dlaczego to nie one mają prawo o tym decydować?


Wyobraźmy sobie dwie przyjaciółki, papużki-nierozłączki. Zawsze razem.

Przyjaciółka X - w domu rozpieszczana przez rodziców, karmiona słodyczami bez ograniczeń, bo przecież 'ma dobre geny' jest wysoka i szczupła, nigdy nie utyje! - niech je! na zdrowie! co będą dziecku żałować! Wśród koleżanek obiekt zazdrości. Figura modelki! ...choć na każdej przerwie widziana z batonem. Od dziecka chorowita, nie wiedzieć czemu, bo rodzice zawsze pilnowali aby nie bawiła się zbyt długo na dworze - zaraz się przeziębi! Niech siedzi w domu!
Przyjaciólka Y - od dziecka rodzice wpajali jej co jest zdrowe a co nie. Pilnowali aby codzień zjadła ciepły obiad, ograniczali słodycze, zniechęcali do fast foodów. Udało im się, nabrała dobrych nawyków żywieniowych, nie przepada za tym co słodkie i przetworzone. W zasadzie nigdy nie chorowała, jedyną jej zmorą jest czesto powracająca opryszczka wargowa. Czasem z jednej strony ust dobrze nie zniknie a już z drugiej się pojawia. Wystarczy wziąć 'łyka' od koleżanki po wf-ie i gotowe! Ah tam łyka, wystarczy, że dotknie buzi nieumytymi rękami, czy też w nocy dostanie lekkiej gorączki.

Jak to w życiu bywa przyjaciólki idą na studia. Zamieszkują razem. Y bardzo pilnuje, aby naczynia były zawsze umyte - nikt nie chce przecież ciągle latać z opryszczką!
Czas mija im szybko, zajęcia na uczelni, zajęcia dodatkowe, wspólna nauka, hobby... nie skupiają się na tym, jak bardzo różnią się ich upodobania kulinarne. Gdy X marzy o batonie, Y jedzie do rodziców po ogórki kiszone.

Przychodzi sesja. Y przestaje być taka pedantyczna jeśli chodzi o naczynia. W nawale nauki nie patrzy na to czy szklanka jest umyta - pije z niej ulubioną wodę z cytryną. Dojada obiad po przyjaciółce tym samym widelcem - jutro przecież egzamin, nie ma czasu do stracenia! Kto zaprząta sobie głowę myciem naczyń w sesji?

Sesja mija. Przyjaciólki żyją jak wcześniej. Z pozoru nic się nie zmienia... z jedną małą różnicą. Y nie dostaje już opryszczki na wargach. Dziwne. Przez tyle lat próbowała już wszystkiego, jakich cudownych leków na odporność nie brała! ...A wystarczyło zaszczepić sobie nieco flory bakteryjnej od przyjaciółki która posiada zupełnie inny apetyt - zupełnie inną florę bakteryjną.

Każdy kto kiedykolwiek próbował schudnąć, zmienić tryb życia, być FIT wie jak to jest, gdy z dnia na dzień odstawiasz słodycze. Pierwsze dni chodzisz po scianie. Masz taka ochotę! Śni Ci się po nocach, że jesz batony... a po pół roku na myśl o czekoladzie myślisz 'schabowy dużo lepszy!'
Oczywiście, gdy oglądasz czasem mniej lub bardziej zachęcającą reklamę czy koleżanke opychającą się czekoladą znów masz ochotę... ale to już dział Psychodietetyki.

Wracając do przyjaciółek, podobne zdziwienie miało miejsce gdy X przyjechała z weekendu u rodziców wraz z grypą jelitową. Dopadła wszystkich - starszego brata, młodszą siostrę, oboje rodziców. Nic dziwnego - wszyscy odżywiają się podobnie. Mają tym samym podobną florę w jelitach.
Tak, przyjaciólki Y nawet lekko nie rozbolał brzuch...

To co wkładamy w siebie nie jest ważne dlatego, że będziesz szczupły lub nie. Jest ważne dlatego, że odpowiada za jakość Twojego życia.

...ale
Nie wyobrażajmy sobie zasad funkcjonowania ludzkiego organizmu jako ciągu przyczynowo - skutkowego. Jesteśmy bardzo złożeni i bardzo różni, nie tylko z uwagi na geny ale też strefy klimatyczne czy właśnie nawyki żywieniowe. Człowiek wciąż jest ogromną zagadką, ale nikt nie zabroni nam szukac odpowiedzi :)

Trust me, I'm a Nutrition Student ;)

Źródło:
-cytaty.info

wtorek, 15 grudnia 2015

Pasożyty #1. Tasiemce.

Pierwsze zajęcia na dietetyce, Parazytologia. Co to ma być?! Jakieś pasożyty, przyszłam na studia odchudzać ludzi! Układać diety, ewentualnie pomagać 'cukrzykom' ...no właśnie.

Pewnie myślałabym tak jeszcze przez jakiś czas gdyby nie świetni prowadzący którzy bardzo szybko uświadomili mi, że często to nie ja mam ochotę na ciacho a jakiś robaczek w środku, a Parazytologia szybko zyskała miano jednego z moich ulubionych przedmiotów. Wiele osób latami jest leczonych na alergię nie mając pojęcia, że wysypki to jeden z objawów pasożytów. Mały pikuś gdy latami bierzesz jakieś 'delikatne leki' ale gdy Twoje dziecko latami jest karmione lekami sterydowymi zupełnie bez sensu - to boli. 

Najbardziej boli gdy idziesz do lekarza i prosisz o leki odrobaczające dla swojej pociechy a on kieruje Was na badanie kału. W kale nie stwierdza obecności pasożytów więc nie ma problemu.
Problem jest ponieważ obecność jaj pasożytów w kale można stwierdzić tylko gdy znajduje się on w fazie rozrodu. Więc nie słuchaj czy jest potrzeba, czy nie. Idz i zrób badanie żywej kropli krwi i miej pewność co się dzieje w środku. 
...a niestety nasze życie wewnętrzne jest bardzo bogate.
Objawy posiadania tego typu lokatora?
-biegunki, bóle brzucha, wymioty lub... zaparcia
-zaburzenia nerwowe: nadmierna pobudliwość lub... apatia.
-bóle i zawroty głowy
-zaburzenia wzrostu i wagi
-anoreksja, chudnięcie, osłabienie/przemęczenie
-niedokrwistość megaloblastyczna
-znajdowanie członków tasiemca w kale
oraz...
-przebieg bezobjawowy.

Interesującym faktem, jest to, że nawet postać larwalna Tasiemca stanowi dla nas zagrożenie, powodując tzw. 'Wągrzycę' min. oka, mózgu...


Ciekawostką zachęcającą do dbania o to co w siebie wkładamy jest to, iż 'niektóre' gatunki tasiemców (tak, jest ich całkiem sporo nie tylko dwa - uzbrojony i nieuzbrojony) żyją 25lat. Pocieszyć mogę tylko tym, iż rzadko w jednym żywicielu stwierdza się inwazję więcej niż jednego tasiemca. Choć swego czasu trafiłam na informację o Panu u którego stwierdzono guza serca - poddano go operacji i 'na szczęscie' nie był to guz a 'zaledwie' kolonia sześciu tasiemców.

Z tymi tasiemcami jest tak, że 'zazwyczaj' (nie w każdym przypadku) człowiek jest żywicielem ostatecznym. 'Zazwyczaj' do rozwoju takiego potworka potrzebni są żywiciele pośredni. Ale, w jednym przypadku człowiek ma ten zaszczyt być żywicielem pośrednim. Owym szczęściarzem jest Tasiemiec Multiceps multiceps, który to wywołuje chorobę zwaną Cenurozą (choroba głównie Owiec).
Objawy u człowieka?
-napady epileptyczne
-ruchy przymusowe
-silne bóle głowy
-spiączka a nawet śmierć. 

Zapobieganie?
-Spożywanie mięsa z legalnego uboju (zbadanego przez służbę sanitarno-weterynaryjną)
-Unikanie konsumpcji surowego mięsa
-Poprawienie warunków sanitarnych na wsi (poprawa warunków hodowli zwierząt)
-Zapobieganie zanieczyszczaniu fekaliami ludzkimi wody i gleby!!

Trochę regionalnie.
Popularnym tasiemcem na Lubelszczyźnie jest 'Rzemieniec'.
Tasiemiec bytujący w rybkach.
Rośnie sobie w rybce tak długo, aż doprowadzi do pęknięcia jej powłok brzusznych.
Nie jest groźny dla człowieka.
'Smacznego' chciałoby się rzec. Choć... zdjęcie słabo zaostrza apetyt - przynajmniej mój.

Jak więc te kobiety zjadają mogą zjadać te jaja tasiemca aby schudnąć?
-Nie mogą.
Nie mogą ponieważ aby mogły zjeść jaja tasiemca 'nieuzbrojonego' w więc nieszkodliwego (jak to często jest reklamowane - szyderczy śmiech!) musiałoby dojść do ich wyselekcjonowania z kału żywiciela ostatecznego - w tym przypadku kału człowieka. Nie jest to możliwe, więc to co zjadają Panie w ślepej pogoni za idealną sylwetką 'bez wyrzeczeń' pozostanie tajemnicą producenta a my możemy się tylko domyślać.
Zdarzyło mi się badać kał na obecność pasożytów i jak widać - można się do tego zabrać z uśmiechem, chyba kwestia 'powołania' ;-)



Źródła:
-www.fishing.pl
-wykop.pl

 
  
 

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Chcę zacząć zdrowo żyć! Chcę być FIT!

Na samym początku 'zdrowej drogi życiowej' warto uświadomić sobie jedną rzecz.
Nie masz takiej genetyki. Nikt nie istnieje po to, żeby być otyły. Jeżeli masz skłonności do przybierania masy, bliżej Ci do pięknej Natalii Gackiej niż do Grycanek. Serio. Ale to już Twój wybór. 
Żeby nie było niedomówień, jeżeli jesteś grubsza i świetnie się z tym czujesz oraz nie zagraża to Twojemu zdrowiu - to super.
 Ale jeżeli chcesz być szczuplejsza, masz złe wyniki badań i zwyczajnie tłumaczysz swoje lenistwo 'genetyką' czy 'grubymi kośćmi' to:
Uprzedzam, moje rady są przeznaczone dla osób zdrowych. Jeżeli masz problemy hormonalne czy insulinooporność, wierzę Ci, że tyjesz 2kg od jednego cukierka. Ale mam też dobrą wiadomość, na wszystko jest rada jeżeli tylko możesz liczyć na pomoc dobrego lekarza (zazwyczaj kilku) i dobrego dietetyka.
Genetycznie, to możesz mieć skłonności do wcięcia w talii, wypukłych pośladków, szerokich bioder lub dużego biustu. Ale to i tak bez znaczenia, bo facetom podoba się zupełnie wszystko!

Rady?
  1. Odrobacz się! O pasożytach mogę mówić i mówić bo parazytologia to jeden z moich ulubionych przedmiotów, mega interesujący więc pewnie kiedyś coś w tym temacie powstanie... Póki co, zapamiętaj. Masz pasożyty. Nawet jeżeli w badaniu kału nic nie wychodzi. Wyjdzie tylko gdy są w fazie rozrodczej. Odrobaczaj się regularnie bo często nie Ty masz ochotę na czekoladke - a to małe żyjątko w Tobie.
  2. Jedz regularnie! Co 2-3h. Mi pomagało nastawianie budzika, teraz już nie muszę, co 3h czuje, że powinnam coś zjeść.
  3. Zaczynaj dzień od szklanki wody z cytryną. Ma ona odczyn zasadotwórczy a niestety większość naszej populacji ma zakwaszony organizm i już na samym początku dbania o siebie warto mieć na uwadze, że czas powoli przywrócić równowagę kwasowo-zasadową. 
  4. Jedz 4-5 posiłków dziennie. Polecam 5. Chyba, że skończone masz 35-40lat wraz z wiekiem metabolizm się zmienia.
  5. Nie głódź się! Jedyne co zyskasz, to popsuta przemianę materii i energii, niczym wielbłąd zaczniesz odkładać 'na gorszy czas'
  6. Śniadanie jedz do godziny po obudzeniu. Nie dopuscisz tym samym do spalania mięśni które dzień wcześniej tak zawzięcie były budowane na siłowni.
  7. Unikaj soli! Kto jadł coś przyrządzone moimi rękami - ten wie, że można wszystko doprawić bez użycia soli. Wystarczą zioła (absolutnie wszystkie a im więcej - tym lepiej). Poprawi Ci się cera i zmniejszy cellulit.
  8. Unikaj dań typu 'instant'! Lepiej przygotować jedzenie chwilę dłużej, ale wiedzieć co zjadamy i w jaki sposób 'odżywi' to nasz organizm.
  9. Nie licz kcal, licz wartości odżywcze!!! Możesz zjeść na kolacje nawet i 3tys kcal, a Twój organizm nadal będzie głodny. A możesz zjeść 2-3tys. kcal przez cały dzień i być 'pożadnie' najedzony, zadowolony, odżywiony.
  10. Smaż tylko na olejach które są odporne na działanie wysokiej temperatury i nie ulegają tak łatwo zmianie konfiguracji. Czyli olej kokosowy, rzepakowy, smalec oraz masło klarowane. A najlepiej spożywać mięso gotowane, duszone, pieczone lub smażone bez dodatku tłuszczu. A oleje - na zimno jako dodatek do sałatek.
  11. Niech Twój posiłek będzie zrównoważony! Ciągle pamiętaj, że 70% to pokarmy zasadotwórcze a 30% kwasotwórcze. 
  12. Nie pij dużo wody! Pij wodę często, ale małymi łykami. Nie czekaj, aż poczujesz pragnienie staraj się to robić regularnie.
  13. Nie pij 30min przed i po posiłku. Rozrzedzasz w ten sposób kwasy żołądkowe i utrudniasz sobie trawienie.
  14. Jedz 5 porcji warzyw i owoców dziennie i 2-3 porcje owoców. Nie polecam owoców w godzinach wieczornych (ze względu to, co dzieje się potem z fruktoza w naszym organiźmie) aczkolwiek sytuacja wygląda zupełnie inaczej, w przypadku gdy trenujesz wieczorami.
  15. Jedz wszystko, co miało 'mamę i tatę' czyli mięso, owoce, warzywa, zboża... Wszystko co powstało jak powinno. Unikaj jedynie 'podejrzanej' żywności, która powstała gdzieś w laboratorium. (tak, niestety ale to słodycze oraz owocowe jogurciki i inne deserki)
  16. Pij do 6 filiżanek zielonej herbaty, kawę tylko 'prawdziwą' parzoną. Nie, nie przesadzaj z kawą.
  17. Kolację jedz 2h przed snem. I nie słuchaj tych którzy mówią, że lepiej jej nie jeść. Bzdura. Jedyne co możesz zrobić to ograniczyć węglowodany o tej porze dnia. 
  18. Ruszaj się. Znajdziesz te 30min 3 razy w tygodniu. Nie jest istotne co będziesz robić, po prostu to rób. Choć dla mnie, najistotniejsza jest też równowaga jeśli chodzi o ćwiczenia. Troszke cardio, troszke siłowych, troszkę stretchingu. I sylwetka zbudowana 'jak należy'.
Wydaje mi się, że nie są to szczególnie bolesne zmiany nawyków. Nie każę nikomu jeść wacików ani sałaty. Głodzić się, wylewać siódmych potów na siłowni i przebiegac 100km w miesiącu. Na począku aby zobaczyć efekty wystarczy jedynie drobny retusz... a jak wiadomo. Apetyt rośnie w miarę jedzenia.


Dziękuje za pomysł Simcia :*


Źródła:
-jeja.pl
-kwejk.pl
-motywujemy24.pl

sobota, 5 grudnia 2015

Chcesz osiągnąć życiowy sukces?! Bądź FIT!

Zaczęłam od tytułu niczym doświadczony coach.
Ale to tylko marketing. Od początku.

Sytuacja z punktu xero.
Pan: O Pani Patrycja znów jakiś układ pokarmowy? Ja czekam, aż przyjdzie Pani do mnie z czymś interesującym...
Ja: Jelita są bardzo interesujące.
Pan: Nie sądze...
Ja: A wie Pan, że mają prawie taką ilość neuronów jaką mamy w mózgu?
Pan: Uu... to są bardzo mądre.

Są.



To jest Żachwa. Żachwa jest takim fajowym morskim żyjątkiem któro posiada równie fajowy mózg, ale w momencie w którym znajdzie sobie odpowiednie miejsce do bytowania oraz w nim osiądzie (juz na zawsze, na dobre i na złe) zjada go. Mózg Żachwy może czuć się spełniony, doprowadził już do tego, do czego miał służyć, znalazł 'jej miejsce na ziemi'. Teraz istotny, najistotniejszy jest otwór gębowy, aby urocza Żachwa do końca swych dni mogła swobodnie pobierać plankton.

Stawiamy zatem tezę. Mózg służy nam do lokomocji, jest źródłem ruchu.
Większość zapewne powie ALE JAK TO?! Przecież chodząc do szkoły - uczę się, zapamiętuję... mózgiem.
Urodziłem się, uczyłem się chodzić, mówić, zapamiętywać twarze rodziców - mózgiem.
Siedząc w barze ze znajomymi, spożywając trunki rozprawiam o filozofii, polityce i wszechświecie - mózgiem.
Poczekaj chwileczkę.
Urodziłeś się. Jakie były Twoje pierwsze potrzeby?
-Płakałeś gdy chciałeś jeść. Płakałeś gdy dokuczały Ci wzdęcia. Rodzice sumiennie po każdym posiłku nosili Cie, aby Ci się odbiło.
Naprawdę używałeś mózgu do komunikacji?
Z wiekiem kontakt mózg-jelita staje się bardziej dyskretny (nie płaczemy już z głodu) ale on wciąż istnieje. 

Mózg nie znajduje się z centrum naszego ciała. Umieszczony jest na jednym z jego końców. Chroniony przez czaszkę, opony mózgowe. To co do niego dociera jest 'wyselekcjonowane' i to nie 'byle jak'.
Do jelit natomiast dopływa praktycznie 'wszystko' a już na pewno mają okazję dokładnie zbadać wszystko to, co w siebie wkładamy. Posiadają one zarówno imponującą sieć komórek nerwowych, jak i ogromną powierzchnię. Uchodzą za nasz największy narząd zmysłu. Zatem to, co czujemy w brzuchu - wpływa na całokształt naszego samopoczucia. 
Każdy chyba wie jak to jest gdy zjemy obiad w przydrożnym barze podczas wakacyjnej podróży. A jak czujemy się po lekkim, kolorowym i zdrowym posiłku który sami sobie przygotujemy.

Wracając co tematu podróży. Jak działają leki na chorobę lokomocyjną?
-To bardzo proste. Znieczulają nerwy w jelitach, dając tym samym uczucie bezpieczeństwa choremu oraz pozbawiając go lęku przed 'zwymiotowaniem'.
Uczucie bezpieczeństwa? Szczescia?
-Tak, 'hormon szczęscia' Serotonina w 95% powstaje w jelitach.

Po co nam w takim razie mózg, skoro do szczęscia potrzebne nam jelita?
Ruchy wykonujemy aby wprowadzić zmiany. Gdy jest nam zimno wstajemy i siadamy bliżej kominka. Gdy chce nam się pić - idziemy do kuchni po pyszną herbatkę. Gdy w życiu nie wiedzie nam się zgodnie z założonym planem, zbaczamy z obranej trasy, na rzecz innej aby zmieniać nasz świat na lepsze. Zupełnie jak ta Żachwa. 

Oficjalne badania dotyczące tego zagadnienia są dosyć nowe (2013), ale przyjrzyjmy się mądrościom ludowym często powtarzanym przez nasze babcie:
-'Nie nerwicuj się tak, bo wrzodów dostaniesz' - też myślałam 'co ta babcia wygaduje' i się nerwicowałam, aż dostałam. Stres jest bardzo niehigieniczny - zmienia warunki panujące w jelitach (Nie poruszam już tematu wolnych rodników).
-Gdy go wczoraj zobaczyłam 'miałam motylki w brzuchu' 
-Ugotuję mu obiad, wiadomo 'Przez żołądek do serca' (a może przez jelita?)
-Aby coś osiągnąć 'trzeba zjeść beczkę soli'
-Muszę jakoś 'przełknąć tę gorycz'

Eksperymenty? Badania? 
  1. Myszki kolejno wrzucano do pojemniczka z wodą. Pływały sobie w kółeczko z nadzieją, że wkrótce uda im się wypłynąć. Myszki ze skłonnością do depresji bardzo szybko się poddawały. Przestawały ruszać łapkami i stawały w miejscu. Myszki 'pozytywne' zaciekle walczyły. Myszkom 'depresyjnym' podano Lactobacillus rhamnosus JB-1 (który posiada korzystny wpływ na florę jelit) myszki 'depresyjne' znów pływały długo i ochoczo. Co więcej, w ich krwi odnotowano mniej hormonów stresu oraz lepiej wypadły w testach na pamięć i uczenie się. Niestety, po przecięciu nerwu błędnego (najważniejszy i najszybszy szlak prowadzący z jelit do mózgu) myszki 'depresyjne' znów traciły chęci na wszystko i rozkoszowały się swoim złym stanem psychicznym. 
  2. Eksperymenty na ludziach? Stymulowanie nerwu błędnego u ludzi impulsami elektrycznymi wytwarza pozytywne uczucia, lub strach. Wniosek? Mózg na podstawie odebranych informacji wytwarza obraz tego, co dzieje się we wnętrzu 'jego' organizmu. (Chyba każdy słyszał, że np. ludzie niepalący po przeszczepie serca od palacza - zaczynają palić, lub po przeszczepie nerki od wielkiego fana podrobów z ludzi którzy mają odruch wymiotny na widok drobiowych serduszek - zamieniają się w ludzi u których owe serduszka wywołują nagły wytrysk śliny ze ślinianek).
  3. Kolejny eksperyment na myszkach, tym razem podzielono je na dwie grupy. 
  • Myszy pewne siebie, odważne
  • Myszy lękliwe i wycofane
Obu grupom myszy został podany antybiotyk całkowicie niszczący florę jelit. Następnie przebojowym myszom została zaaplikowana flora bakteryjna myszy niepewnych siebie i odwrotnie.
Co zaobserwowano?
  • Myszy przebojowe stały się niepewne siebie
  • Myszy niepewne siebie stały się przebojowe.
Wnioski?
-Zanim udasz się na kurs dodający pewnosci siebie zadbaj o to, co masz na talerzu!
-Unikaj napięć i stresów podczas posiłków ('nie odejdziesz od stołu dopóki nie zjesz wszystkiego' - mój przedszkolny koszmar). Pamiętaj, że wszelki stres pobudza działanie nerwów, przez co hamuje trawienie => z jedzenia pozyskujemy mniej energii, trawimy dłużej i tym samym obciążamy jelita. 

Chyba już nikogo nie trzeba przekonywać, że tłumaczenie sobie 'jestem szczupły - mogę jeść co chce', pozbawione jest sensu. Owszem, możesz. Zawsze będziesz mógł, to Twoje życie i Twoje wybory.



Źródła:
-nurkomania.pl
-giwera.pl
-motywujemy24.pl
-m.ocdn.eu
-'Historia wewnętrzna' Giulia Enders




sobota, 28 listopada 2015

Antyoksydanty po treningu.

Przytłoczył mnie chyba nadmiar obowiązków.
Albo tłumaczę tak tylko przed sobą swoje braki jeśli chodzi o zarządzanie czasem. Pewnie to drugie. Coraz częściej zastanawiam się, co ja w zasadzie robię siedząc na fb i rozmawiając o niczym. W zasadzie bardziej... po co to robię? Ani mnie to nie rozwija, ani nie daje mi szczęscia, bez sensu.
Tak czy inaczej, postanowiłam, że czas coś zmienić bo obowiązków przybywa, nauki również a czasu jest coraz mniej.
Skąd więc pomysł na post akurat w Ostatkowy wieczór po ciężkim tygodniu pracy, nauki, czytania, załatwiania spraw, miliona obowiązków i w trakcie dokształcania na uczelni?
-Wróciłam z zajęc z migreną, poszłam biegać. Pomogło. Zaczęłam przygotowywać sobie mój stały 'po treningowy rytuał i... EUREKA jest pomysł na post którego w tym tygodniu zabrakło.
Mój sposób pewnie nie jest najlepszy, ale u mnie sprawdza się idealnie!

Antyoksydanty. Każdy wie o co chodzi. 'To takie coś yy... w zielonej herbacie... co sprawia, że sie nie starzejemy.'
-Zgoda.
Aczkolwiek nie do końca. Moim zdaniem pierwsza i najważniejsza rola antyoksydantów jest zupełnie inna. Od początku.

Każdy zdaje sobie sprawę z tego, że gdy się stresujemy czy palimy papierosy - nasz organizm jest atakowany przez wolne rodniki.

Ale nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że gdy uprawiamy sport, również narażamy sie na atak wolnych rodników tlenowych.

Uprawiając sport - organizm narażony jest na swego rodzaju stres. Nie jest, aż tak mądry aby odróżnić 'ah teraz ćwiczę żeby być piękny, nie będę sie stresował' dla niego stres, to stres.

Stąd często 'zniszczone sportem' twarze sportowców. Dlatego tak ważne jest aby uzupełniać antyoksydanty po treningu. Są nimi witaminy C i E. 'ale przecież ciągle jem coś, co zawiera witaminy' zgoda. Aczkolwiek te dwie witaminy po pierwsze mają sporo wolnych rodników do zneutralizowania gdyż jesteśmy nimi atakowani ze wszystkich stron a dwa, są bardzo nietrwałe.
Choroby wolnorodnikowe?
-Cukrzyca typu II
-Nowotwory
...
kogoś trzeba dłużej przekonywać?

Jak ja uzupełniam braki po treningu?
-Możliwie najprościej. Bo lubie proste rozwiązania i jestem zagorzałą zwolenniczką ułatwiania sobie życia.
Mianowicie.
Banan. Woda z cytryna i plasterkiem imbiru. Herbatka z czystka.
^^ dokładnie w tej kolejności.
poniedziałek, 16 listopada 2015

Ksylitol. Czyli człowiek nie jest kotem.

Odnośnie Ksylitolu, ostatnio coraz bardziej popularnego zamiennika sacharozy. Jakiś czas temu koleżanka - studentka Weterynarii wysłała mi zdjęcie, fragment swojego podręcznika akademickiego. Na owej fotografii było napisane, że Ksylitol podawany zwierzętom powoduje poważne dysfunkcje układu nerwowego. Szczerze mówiąc strasznie się przeraziłam, ponieważ planowałam go kupić do ciasta na 'gorsze dni'.
Ksylitolu oczywiście nie zakupiłam.
Moje zdanie dotyczące 'zdrowych' zamienników cukru diametralnie się zmieniło, doszłam do wniosku, że nie ma sensu ryzykować i kombinować.
Zupełnie niesłusznie.

Nadarzyła się okazja poruszenia tego tematu na jednym z wykładów przy okazji omawiania cukrzycy. Cukry polecane dla cukrzyków, setki razy słodsze, mniej lub zupełnie nie kaloryczne. I doszliśmy do Ksylitolu...
Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie zaspokoiła ciekawości, więc podniosłam rękę i przytoczyłam Pani dr prowadzącej wykład historię opisaną powyżej.
Jaką uzyskałam odpowiedz?

Otóż Pani Doktor, również przytoczyła pewną historię. (jest to historia na faktach).

Pewnego razu było sobie dwóch naukowców, obaj wybitni w swojej dziedzinie. Zajmowali się badaniami dotyczącymi leków na choroby układu krążenia, chodziło dokładnie o leki 'nasercowe'.
Na początki leki te testowali na szczurach - wyniki były świetne!
Doszli do wniosku, że należy je przetestować na większych kręgowcach. Padło na koty, i tu również wyniki były godne podziwu.
Stwierdzili, że czas zacząć testować leki na ludziach. Skoro lek jest tak bezpieczny, nieszkodliwy i daje takie super efekty postanowili, że przetestują je na sobie.
Następnie policzyli dla siebie odpowiednie dawki według przelicznika którym liczone było dawkowanie kolejno, dla szczurów i kotów.
I zażyli.
Co dalej?
O mały włos a skończyłoby się to dla nich tragicznie.
Jaki wyciągnęli wniosek z zaistniałej sytuacji?

CZŁOWIEK NIE JEST KOTEM.

Ludzie mimo, iż bardzo podobno do zwierząt, jednak nieco się od nich różnią.
To, co jest szkodliwe dla nas, niekoniecznie będzie szkodliwe dla psa i odwrotnie.
Tak samo sytuacja wygląda jeśli chodzi o jedzenie przez psy ziemniaków czy choćby czekolady...

Dostałam nauczkę, nie powinnam doszukiwać się na siłę szkodliwości i wierzyć we wszystko co czytam, nawet jeśli są to podręczniki akademickie. Powinnam poszukać najpierw badań nt. Ksylitolu a nie z miejsca wszystko negować.
Ale jak to już kiedyś wspomniałam, tylko świnia nie zmienia poglądów :)

środa, 11 listopada 2015

#1 Superfoods. Podroby.

Nie lubię pierogów z mięsem, ale jem. Chociażby dlatego, że to świetny sposób aby dodać do diety sporo witamin, bo moja babcia (ja sama szczerze przyznaje - nie potrafię przygotowywać podrobów 'jeszcze') robi je właśnie z serc, płuc, wątroby i takich tam.
Po co jeść takie tanie obrzydlistwo? Przecież wygodniej iść do sklepu i kupić piękną, pachnącą i chudziutką szyneczke.

Superfoods?
-Noo, wiadomo! Jagody goi, spirulina, chlorella, sok z młodego jęczmienia...
Strasznie drogie to zdrowe odżywianie, nie stać mnie na bycie fit.

A kaszanka?
-o bleh, kto to w ogole je? Nie wiadomo co tam jest oprócz tej KRWI.

Ile bym nie tłumaczyła, nikt nie wierzy. Że na problemy:
z krwią - świetna jest krew (tak, kaszanka)
z sercem - serca
z mózgiem - mózg
z nerkami - nerki
itp.

Nasze, polskie super jedzonko, to właśnie podroby. Wiem, nikt nie chciał tego jeść w przedszkolu i każdy mówił, że bleh bo 'najlepsza koleżanka' nie jadła, wiec tak samemu jeść?
Ale dla ludzi którzy nie lubią owoców i warzyw, czy z alergiami - to jedyny sposób aby uzupełniać braki witaminowe. Moim zdaniem, najlepszy. Najlepszy ponieważ nie każdy zdaje sobie sprawę, z tego, że łykanie suplementów - mixów witamin i takich tam, niema zbyt wielkiego sensu, ponieważ każda witamina wchłania się w innym towarzystwie.

Pofilozofuję.
Wychodzę, z założenia, że MY nie odżywiamy się 'jedzeniem' a energią. Energia słoneczna, jest dostarczana jabłkom w sadzie i wszystkim innym roślinom które zjadamy. Więc one nas odżywiają.
Energię słoneczną czerpie również trawka którą zjada krówka, która daje mleko i którą zjadamy również my.
Nikt nie przekona mnie, że kompleks witamin powstały w laboratorium uzupełni moje niedobory i mnie odżywi.

Jeżeli ja jem 'super zdrowy' jogurcik słodzony tanim zamiennikiem cukru 'syropem glukozowo-fruktozowym' to tak naprawdę, ja wiem, że jem jogurt. Ale mój organizm nie ma pojęcia co je. Bo ten syrop nie jest czymś naturalnym. Nie wiem nawet czy czerpie z niego coś poza węglowodanami, które zresztą też nie są mu do niczego potrzebne. Bo nasz organizm potrzebuje glukozy a nie syropków czy nawet fruktozy. (Owoce trzeba jeść, owszem, ale w rozsądnych ilościach jeżeli jest to pora dnia w której nie bedziemy już aktywni).
Dużo taniej i zdrowiej jest kupić jogurt naturalny, twaróg, dowolne owoce i dodatki i samemu zrobić sobie deser. Chwila, dosłownie chwila roboty. Dlaczego nie chce nam się nawet tego?
Żyjemy w stanowczo zbyt wygodnych czasach...

Zdrowe odżywianie nie musi być drogie. Może być nawet tańsze od 'normalnego' tylko trzeba chciec, włożyć w to troszke wysiłku i próbować, być może 'nowych' smaków. Jeśli nie lubisz wątróbki smażonej, to może posmakuje gotowana albo smażona z jabłkami czy duszona w winie.
Łatwo mi mówić?
-Sama próbuję przekonać się do wątroby ...na surowo. Tak, surowo bo taka będzie najlepsza dla mojej krwi.


Skoro już się wymądrzyłam w 'Dzień Niepodległości' uciekam skończyć książkę Danuty Szyksznian-Ossowskiej '281dni w szponach NKWD' którą to serdecznie polecam.







środa, 4 listopada 2015

Czy dawałabym mojemu dziecku słodycze?

Post czysto teoretyczny, nie chcę aby zarzucano mi hipokryzję, ponieważ potomstwa nie posiadam. Zdaję sobie sprawę, że z dziećmi jest tak, że niekiedy ciężko je namówić do zjedzenia czegokolwiek, a co dopiero porcji warzywka co 3 godziny.

...Ale gdy widzę 3miesięczne dziecko z lizakiem w ręku, nóż mi się w kieszeni otwiera. Nie wiem jak trzeba być nieodpowiedzialnym rodzicem, aby zdając sobie sprawę, z tego iż dopiero w 5tym miesącu życia, można maluchowi włączyć do diety raptem ziemniak, marchew, dynię i jabłko - z pełną świadomością dawać mu  lizak mający w składzie  sztuczne słodziki, nie wspomnę nawet o tym, że do rozwoju malucha ta słodycz nie przyczyni się w żaden sposób a jest jedynie pustą kalorią która przyzwyczaja go do smaku słodkiego i rozwoju otyłości. My smak słodki kochamy. Jest to pierwszy smak który nam towarzyszy, kojarzy nam się z mlekiem matki, bezpieczeństwem. Dlatego też tak wiele osób zajada stres.

Ja swojemu dziecku nigdy nie dałabym nic co zawiera w składzie syrop glukozowo-fruktozowy ani nic innego, co nie zostało stworzone przez naturę. Sama owszem, zjem batona, ale ja jestem już dorosła, potrafię, chcę i mogę decydować o sobie. Okres dojrzewania też już dawno mam za sobą. Ale zdaję sobie sprawę z tego, iż jem coś bezwartościowego, co mnie nie odżywia. A ja lubię zastępować słowo J E D Z E N I E terminem O D Ż Y W I A N I E.

Co więc dawać maluchowi, aby nie miał takiego 'koszmarnego' dzieciństwa i traumy 'dziecko dietetyczki' ?
To proste. 
-Wszystko co sami przygotujemy, aby mieć pewność co do składu.

*Domowe ciasto, zawsze super pomysł, a już bardzo super jeśli posłodzimy je brązowym cukrem i dodamy duużo owoców. Np. Szarlotka, deser idealny dla ludzi na diecie :-)
*Lody, nie tuczą. Wszystkie kcal których dostarczamy wraz z lodami, zostają 'spalone' ponieważ... 'są zimne' i nasz organizm wykorzystuję energię (kalorie) do ogrzania ich i przetrawienia. No i zawsze można zrobić lody w domu, odrobina chęci i chwila roboty.
*Chałwa, mega tucząca, mega bogata w witaminy z grupy B. Do jej przygotowania wystarczy sezam, miód, dowolne dodatki. (Sezam prażymy na patelni-chwilke, aby nie zmienił barwy, gdyż zarumieniony staje się gorzki. Następnie mielimy go, dodajemy miód, mieszamy do konsystencji plasteliny, dodajemy dowolne dodatki - aromat waniliowy, sezam, mak. Wkładamy do lodówki.)
*Żelki, jeśli chodzi o sklepowe, są krytykowane z uwagi na barwniki. Jednak ja sobie ich nie odmawiam, nigdy z uwagi na żelatynę. Zresztą, to kolejny słodycz który w zaledwie kilka minut można przygotować samemu, o dowolnym smaku, nawet z owocami.
*Kisiel
*Galaretka, z owocami, nawet bitą śmietaną (zawsze możemy ją ubić sami)
*Kanapki z razowym pieczywem, masłem orzechowym bananem i syropem z agawy.
*Serki smakowe, własnej roboty. Z twarogu i dowolnych dodatków. (banan+miód), (kakao+banan), (truskawki+miód)
*Musy czekoladowe (awokado+banan+kakao)
*Nutella (awokado+kakao+miód+(łyżka zmiksowanych)orzechów laskowych lub migdałów+2banany)
*Banany z masłem orzechowym w gorzkiej czekoladzie.
*Sałatki owocowe, milion kombinacji.
*Musy owocowe z jogurtem naturalnym
*Jogurty owocowe, miksowane owoce z jogurtem naturalnym
*Plasterki jabłek smarowane masłem orzechowym, oprószone drobno posiekanymi suszonymi śliwkami
*Gorzka czekolada, im większa zawartość kakao - tym lepiej.
*Pieczona dynia (w moim wypadku wersja z pieprzem i ziołami. Mimo, iż rozgrzewająca - nadal strasznie słodka)
*Chipsy z suszonych jabłek, uwielbiam!
*Ciasteczka z czerwonych buraczków, gdy jadłam pierwszy raz nie wierzyłam, że nie zawierają rodzynek a to jedynie kawałki buraczków. Super, jeden z ulubionych słodyczy.

Jest tyle różnych możliwości, że chyba nie warto od malucha faszerować dzieci chemią. Wystarczy, że sporą jej dawkę otrzymują wraz z resztą żywnosci i wdychają wraz z powietrzem. Nie, nie jestem żywieniową fanatyczką, ale nie dałabym dziecku nigdy Coli i chipsów. Powiesz, że dziecko się domaga?! A powiedz mi, kto pokazał mu ten smak?

Niestety, ale chemiczna żywność nieco 'głuszy' nasze zmysły, przez duża zawartość soli - wszędzie, część z nas pewnie nie zna smaku pomidora... A szkoda. I naprawdę szkoda, pozbawiać tego nawet dzieci. 
Niech próbują. 

piątek, 30 października 2015

Dieta intuicyjna czyli... Dlaczego mój dziadek jadł razowiec ze słoniną.

Tematyka zdrowego żywienia interesowała mnie od zawsze. Gdy byłam mała wycinałam z gazet 'nowinki' dotyczące zdrowego żywienia. Czytałam też etykiety i składy leków (nic z nich nie rozumiejąc) więc wszyscy mieli nadzieję, że zostanę lekarzem lub farmaceutą. Zrobiłam wszystkim niespodziankę i poszłam na Techniki Dentystyczne, bo moja rodzicielka mówiła, że z dietetyki nie wyżyje. Jak to w życiu bywa, TD skończyłam, choć przyznam, że gdyby nie to, że robienie protez przypomina układanie puzzli, to zwyczajnie bym się tam zanudziła.

Dlaczego o tym wspominam?

Bo całe życie przyglądałam się, jak mój dziadek zaczyna dzień od kromki razowca, z plastrem słoniny, cebulą i solą. Ewentualnie mogły to być jajka smażone na słonince, czasem z dodatkiem makaronu lub ziemniaków. (z ziemniakami nawet dla mnie był to rarytas, choć jako dziecko byłam okropnym niejadkiem, to dziadek zawsze mówił 'Jedz Patysiaku ziemniaki z osypką a dziadek opowie ci bajke o wilku i lisie' ...i jadłam).
Babcia krzyczała, żeby nie karmił tak dziecka, ale dziadek pochodzący z Kresów wiedział czym jest głód i nie widział w tym nic złego, powtarzał babci, że słonina 'to czysty kawałek mięsa'.
Coś złego widział natomiast w margarynie, wędlinie ze sklepu - którą nazywał trucizną i kolorowych płatkach - na które mówił 'leguminki'.

Wiedziałam, że mój dziadek odżywia się źle. Przecież każda gazeta, moje wówczas jedyne źródło informacji - nakazywała! Na śniadanie owsianka i sok owocowy! Na drugie śniadanie owoc i jogurt! Na obiad lekka zupa NIE zabielana śmietaną! Na drugie danie grillowana pierś, ziemniaki z wody i sałatka ze świeżych warzyw! Podwieczorek sałatka owocowa! A na kolacje sałatka z łososiem BEZ chleba!

Dlaczego nigdy nie zwróciłam mu uwagi?!
Może dlatego, że mimo swojej 'tragicznej' wręcz 'opłakanej' diety wciąż był szczupły?
Może dlatego, że nigdy nie widziałam go chorego, czy choćby przeziębionego?
Może dlatego, że mimo swoich lat, nigdy nie nosił protezy (przepraszam, dla mnie to nie jest obrzydliwy temat) umarł mając swoje zęby. Po 3latach studiowania TD wiem, że to bardzo, bardzo rzadki przypadek.
Może dlatego, że zawsze się przechwalał, że dzięki swojej słonince w wojsku nikt nie potrafił się więcej razy podciągnąć na drążku!
a
Może dlatego, że zawsze mówił, że będzie żył 125lat, i pewnie tak by było gdyby nie ponad 50lat palenia.

Natomiast JA, byłam typowym niejadkiem, zawsze coś było ze mną nie tak. Jako dziecko jadłam tylko Krupnik (chyba przez rymowanke którą dziadek zawsze powtarzał gdy siadaliśmy do stołu 'Jedz Krupnik, pij Krupnik, tylko trzymaj dupnik, żeby nie uciekł Krupnik'), Rosół i Pierogi Ruskie.
Mój koszmar dzieciństwa? Mama biegająca za mną z jogurtem owocowym i łyżeczką. 'Patrycja musisz jeść jogutry, potrzebujesz wapnia! Dobacz, jesteś najmniejsza w swojej grupie! Nie urośniesz!'
...bo na widok mleka miałam odruch wymiotny... widok, to jeszcze nic, do tej pory gdy poczuje zapach ciepłego mleka, wiem, że nic nie zjem.
Co ciekawe, kiedyś dziadkowi udało się we mnie wmusić 2kubki pysznego, ciepłego mleczka, prosto od krowy, z 'pianką'. Niestety następnego dnia zawiózł mnie do szpitala, bo wstałam cała w jakieś czerwone rany/strupy? Sama nie wiem, co to było. Lekarz stwierdził silną reakcje alergiczną. Dziadek obiecał, że już nigdy nie będzie mnie namawiał do jedzenia.

Z wiekiem coraz wiecej potraw mi smakowało. Ale do 16rż nie jadłam innego mięsa niż pierś kurczaka. Nawet w wątróbce, którą teraz uwielbiam widziałam kości. Do czasu... aż pojechałam na ferie do Włoch. Patrzyłam na ludzi jedzących krwiste steki, i powiedziałam, że musze tego spróbować. Rodzice szok. Ale zamówili, spróbowałam i przepadłam. Od tamtej pory jem mięso, pod każda postacią, i stanowczo wole to tłuste niż chudziutkie. Patrząc na to teraz, z perspektywy czasu i z wiedzą którą teraz posiadam, wnioskuje, że mój organizm sam sobie dobierał pokarmy których potrzebował. Co nie zmienia faktu, że uważam, że niema czegoś takiego jak 'nie lubię wątróbki' - lubisz, tylko nigdy nie jadłeś dobrze zrobionej. Lub zwyczajnie możesz się obejść bez niej. Podobno rodzimy się ze świetnym instynktem, i ja w to wierze. Tylko niestety z wiekiem, jest on w nas zabijany. Na potwierdzenie tej teorii wspomnę, że słyszałam, iż zwierzęta dziko żyjące (nie karmione przez ludzi) nie chorują na nowotwory.

Mimo wszystko uważam jednak, że dzieci należy zachęcać do poznawania nowych smaków, teoria 'nie spróbuje, bo nie lubie' nie przemawia do mnie. Spróbujesz i nie lubisz - jest ok.

Wspomnę jeszcze, że byłam dzieckiem któro nie wiedziało czym są cukierki. Moja mama choć sama nie potrafi obyć się bez czekoladki lub batonika zabraniała karmić mnie słodyczami. I chwała jej za to! Gdyby nie życzliwe sąsiadki dla których traktowała mnie 'okropnie' pewnie udało by jej się to utrzymać znacznie dłużej niż do 3rż.

Pochwalę się, ostatnio zachęcona pozytywnymi opiniami i własnymi obserwacjami nt. wyżej wymienionej słoniny poszłam do sklepu mięsnego, i kupiłam sobie kawałeczek 'słoniny podwędzanej' smakowała SUPER. Czułam się po niej super, nie przytyłam i zamierzam jeść ją częściej. Oh wiem, dziewczynie nie wypada.

Oto moje doświadczenia i moje opinie dotyczące diety intuicyjnej. Być może kiedyś coś w tej mojej teorii się zmieni, bo...


Pozdrawiam,
P.


źródło obrazka: odwazsiezyc.eu



czwartek, 29 października 2015

FIT inaczej.

Dlaczego FIT inaczej?
Co w zasadzie znaczy dla Ciebie FIT?

Owsianka na śniadanie, sałatka na obiad, pierś z kurczaka na kolacje? Oczywiście wszystko smażone bez dodatku tłuszczu, gotowane, najlepiej na parze lub wędzone. Chwileczkę! Jakie wędzone?! A K R Y L A M I D. Zachowałam się zupełnie jakbym nie przerabiała na studiach reakcji Maillarda. WSTYD. Wiadomo, wszystkie 3 posiłki bez tłuszczu zwierzęcego, tylko oleje roślinne - tłoczone na zimno oczywiscie! Bez pieczywa! Ucinamy węglowodany, każdy wie, że węglowodany to cukry - cukry tuczą! Mąka pszenna to wg. 'dietetyków' największa trucizna, co tam metale ciężkie znajdujące się w Tuńczyku. Ważne, że Tuńczyk nie tuczy i jest zdrowy - wiadomo ryba. A że witaminy rozpuszczają się w tłuszczach? Co za kretyn to wymyślił!
Smażenie? Tylko na oliwie z oliwek! Dziękuje słynnemu kucharzowi za wbicie tego do głowy mojej babci...

STOP

Wkrótce będę dietetykiem.
Będę i to całkiem niezłym bo wiem, że do smażenia nadaje się smalec, masło klarowane, olej kokosowy lub rzepakowy.
Będę bo wiem, że słonina w 100g zawiera 40g tłuszczów wielonienasyconych.
Będę bo wiem, że nie mogę ucinać węglowodanów ze wszystkich posiłków,
Będę bo wiem, że mąka pszenna nie zrobi mi krzywdy jeżeli nie mam przeciwwskazań do jej stosowania.
Będę bo wiem, że nasz polski, zwykły Karp jest dużo zdrowszy niż Łosoś Norweski.
Będę bo wiem, że najważniejszą rolą witaminy C, nie jest 'zapobieganie' zakwasom a to, iż jest silnym antyoksydantem i bezpośrednio wiąże wolne rodniki.
Będę bo wiem, że takie 'obrzydlistwa' podroby czy słonina są nam bardzo potrzebne.
Będę bo wiem, że cynamon nie jest spalaczem tłuszczu a zwyczajnie zapobiega jego wchłanianiu.
Będę bo wiem, że fruktoza taki super, extra świetny cukier nie jest nam do niczego potrzebna.
Będę bo wiem, że jak ktoś ma problemy z wagą, stara się jeść zdrowo, ćwiczy i nie gubi kg to nie znaczy, że 'opierdziela sie', 'udaje, że ćwiczy a pewnie je jak nie wiadomo co' tylko po prostu jest chory...

FITinaczej, bo mam dość powielania informacji na wszelkich forach, motywacyjnych fanpejdżach i tego typu stronach, które jedynie propagują popsucie sobie metabolizmu i zdrowia. Gdzie specjalistą jest każdy kto schudł i ćwiczy od kilku lat.
Nie chce mi się już czytać o tych którzy wszystkim rozpisują te same diety, psując nasze - dobre imie.

Witam w świecie D I E T E T Y K I.



Źródło:
-medyczne żarciki