Menu
niedziela, 30 kwietnia 2017

Mikroflora jelitowa kobiet ciężarnych. No i dlaczego... liczenie kalorii nie ma sensu.

Osobiście nie mam i nie miałam nigdy szczególnie bliskich kontaktów z kobietami w ciąży, ale zauważyłam pewną zależność w mediach społecznościowych. Zachowanie kobiet ciężarnych się zmienia. Mam na myśli instynkt 'wicia gniazda'. Przygotowywanie pokoiku dla maluszka, kupowanie ubranek, nosidełek, fotelików... i nie mam pojęcia czego jeszcze :-)
Otóż przede mną zauważyli to również naukowcy i postanowili sprawdzić założenie...
Jeżeli mikroflora ma wpływ na zachowanie człowieka, to jak zmienia się mikroflora kobiet ciężarnych, gdy włączają im się instynkty macierzyńskie.
W okresie ciąży ciało kobiety staje się 'inkubatorem', który ma za zadanie rozwijać i chronić rozwijające się, nowe życie.



Badania.
Zespół naukowców, przyglądał się mikroflorze 91 różnych kobiet ciężarnych przez całe 9 miesięcy. Zebrali informacje dotyczące tego co badane kobiety jadły oraz śledzili ich mikroflorę urodzonych w eksperymencie dzieci przez kolejne 4 lata po ich przyjściu na świat.

Wnioski.
-Mikroflora w okresie ciąży przechodzi ogromne zmiany, począwszy od 1trymestru, do samego rozwiązania.
-Pod koniec ciąży mikroflora jest mniej zróżnicowana niż na początku
-W 3trymestrze skład mikroflory przypomina skład mikroflory występujący u kobiet otyłych.


  • Aby sprawdzić wpływ mikroflory '3trymestralnej' i '1trymestralnej' na gospodarza przeprowadzono 'genialny' eksperyment. Przeszczepiono ją do nieciężarnych i zdrowych myszy. Po przeszczepieniu 3trymestralnej flory zwierzęta przybrały na wadze dużo więcej niż te z florą 1trymestralną. Mimo iż dostawały takie same ilości i rodzaj pożywienia. 
  • Dowodzi to temu, iż bakterie występujące we forze charakterystycznej dla 3trymestru były w stanie z takiej samej ilości pożywienia wyizolować więcej kalorii, a następnie zagospodarować je jako dodatkowe kilogramy. To dowód na to, iż liczenie kalorii nie ma najmniejszego sensu. 







Źródło:
- dujour.com
- 'zdrowie zaczyna się w brzuchu'
piątek, 28 kwietnia 2017

To był dobry dzień #1.

Dziś miałam bardzo dobry dzień.
I chyba doszłam do wniosku, że dobre dni trzeba zapisywać - bo warto o nich pamiętać. Będzie coś do czytania na złe dni :-P

A więc tak. 
Dostałam dziś zdjęcie od podopiecznej.


Ukazujące obraz naszej 4 miesięcznej walki. Jestem zachwycona! Chciałabym aby każda osoba pod moją opieką była tak zdeterminowana! :-)
Odwiedziłam lekarza - który zapewnił mnie o moim świetnym stanie zdrowia. Ale po weekendzie  mimo wszystko idę zrobić morfologię bo już 4 miesiące minęły (powinnam była pójść po upływie 3). To, że wszystko jest wspaniale nie znaczy wcale, że mogę osiąść na laurach!

Przechodząc obok mojej starej Szkoły Podstawowej, pomogłam jednemu z grupy chłopców (najniższemu) przełożyć plecak przez płot przez który przeskakiwali - też to robiłam, w tym samym miejscu aby przejść skrótem i też byłam najniższa. Dowiedziałam się, że jestem super Panią!

I tak sobie szłam dalej, śmiejąc się do swoich myśli (podobno robię to często gdy idę sama) minęłam 2 kolejnych małych chłopców śpiewających po drodze Cypisa (nie mam nic do Cypisa, sama czasem na siłce śpiewam gdy brakuje mi siły) i słyszę, jak jeden mówi cichutko drugiemu, że 'ta Pani ma takie pomarańczowe Superstary', to się odwracam i pytam chłopaków czy fajne, na co oni, że z a w a l i s t e!



I dalej idę uśmiechnięta :-D chociaż nie wiem, co ze mnie za 'P A N I' ale może w płaszczu i okularach na jakąś tam Panią wyglądam...

A, wyszłam ze szpitala bez płaszcza. Zapomniałam o nim, zostawiłam u lekarza. Jak wyszłam i poczułam zimno i mokro na dworze, to po niego wróciłam. Brawo JA. ehh... typowe zachowanie Patrycji / Patrycja w swoich naturalnych warunkach bytowania.
Ale wyjście na wiatr i deszcz w samym sweterku też jest super, można poczuć, że się żyje!

Dziecko, od kiedy nie jesz u mnie obiadów, widać po twarzy, że jesteś niedożywiona.
-Babcia.
Zjadłam też jajecznice u babci. Jajecznice bo 'przecież obiadu nie gotowałam, bo p r z e ci e z Ty nie chcesz już u mnie jeść!'

Dzień jest tak wspaniały, że nawet mój pies zrobił sobie ze mną zdjęcie. A mój pies ucieka gdy tylko wyciąga się przy nim telefon, albo przynajmniej odwraca głowę.


Zrobiłam też porządny trening nóg. Zjadłam tort pożegnalny naszej kochanej koleżanki z pracy - Marzenki <3 wypiłam smaczny Cydr Cynamonowy i zastanawiam się czy zrobić sobie na kolację burgera, czy może zjeść kanapki ze smalcem i cebulą.
Niech opatrzność sprawi abym co dzień miała tylko takie problemy i rozterki!

I teraz pojawia się pytanie. Czy to koniec mojej złej passy? Czy może jedna dobra wiadomość pociągnęła za sobą inne? :-)


czwartek, 27 kwietnia 2017

Czystek. Roślina dobra na wszystko, od starzenia się skóry po przerost prostaty.

Z uwagi na fakt, iż występuje w krajach gdzie do przeżycia roślin panują 'średnie' warunki - susza, bardzo wysoka temperatura, bezpośrednia ekspozycja na słońce (...) rośnie w warunkach stymulujących produkcję wolnych rodników. W odpowiedzi na to, wytwarza bardzo duże ilości substancji antyoksydacyjnych.

  • Zdolności antyoksydacyjne.

Współczesny, stresogenny styl życia (dodatkowo w dość zanieczyszczonym środowisku) sprzyja powstawaniu reaktywnych form tlenu. Aby dłużej cieszyć się piękną i młodą cerą warto mieć dietę bogatą w antyoksydanty oraz pić shoty antyoksydacyjne. Jednym w naparów 'łapiących rozbrykany wolny elektron' jest właśnie napar z Czystka.

  • Wysoka zawartość polifenoli
Które to, zwiększają biodostępność tlenku azotu i aktywują enzymy ochronne. W efekcie dają działanie antyoksydacyjne, przeciwzakrzepowe i przeciwzapalne.

  • Działanie przeciwwirusowe
Ekstrakt z czystka blokuje przyłączanie się wirusów do komórek gospodarza.
W badaniu in vitro na modelu zwierzęcym wykazano, że czystek zapobiega zakażeniom wirusem ptasiej i świńskiej grypy.
 Z uwagi na ten fakt - uważam, że warto popijać go w sezonie 'grypowym'.

Próby kliniczne wykonywane na ludziach wykazały również zastosowanie w leczeniu infekcji górnych dróg oddechowych.
U chorych popijających napar z czystka zaobserwowano skrócenie okresu trwania infekcji oraz jej łagodniejsze objawy.

  • Działanie przeciwzapalne
Zaobserwowano zmniejszenie się stężenia białka C-reaktywnego w surowicy krwi u osób spożywających napar z czystka.

  • Działanie oczyszczające
W badaniach na ludziach palących zauważono zmniejszenie się stężenia kadmu z surowicy krwi i moczu - u przewlekłych palaczy. Z tego powodu, napar z czystka zalecany jest nie tylko nałogowym palaczom, rownież biernym oraz mieszkańcom wielkich miast.

  • Działanie antyproliferacyjne
Potwierdzone badaniami in vitro w początkowej fazie powiększenia prostaty, co może okazać się korzystne przy leczeniu przerostu gruczołu krokowego.

  • Działanie przeciwnowotworowe
Badania wykazały aktywność cytotoksyczną oraz cytotoksyczą in vitro i in vivo wobec linii ludzkiego raka.

  • Parzenie
20min, temp 95st., woda niskozmineralizowana - najlepsze możliwe warunki aby w naparze zawarta była możliwie największa ilość drogocennych substancji.







Źródło:
-foodforum nr 1(17)/2017
-Isolation and functional analysis od two Cistus creticus cDNAs encoding geranylgeranyl diphosphate synthase.
-Antiproliferative and cytotoxic activity of extracts from Cistus incanus L. and Cistus monspeliensis L. on human prostate cell lines.


wtorek, 18 kwietnia 2017

Żyję w Krasnymstawie, mieście gdzie z nauki ciężko 'wyżyć' i nic się nie opłaca.

Jeśli chodzisz teraz do Gimbazy/ Podstawówki/ Liceum rodzice na bank mówią, żebyś się uczył, bo dzięki temu skończysz dobre studia i znajdziesz 'dobrą pracę'. Dobra praca jest w cudzysłowie, bo tak do końca nie wiem co to oznacza.

Mi rodzice też tak mówili. Całą podstawówkę uczyłam się sumiennie, może nie dużo, ale skutecznie. W Gimnazjum mniej, ale względnie dobrze. Względnie zawsze w czołówce klasy. Pewnie gdyby nie mój temperament byłoby mi łatwiej w szkole, ale z moją nadpobudliwością i niekiedy altruizmem, ciężko zaskarbić sobie było sympatię nauczycieli. W sumie uczyłam się więcej niż powinnam z tego co mnie interesowało, i chodziłam na wszystkie możliwe zajęcia dodatkowe z tego co sprawiało mi przyjemność (sztuka, biologia, chemia i do dziś ubolewam braku koła z fizyki). W Liceum nie uczyłąm się w c a l e. Wiecie, byłam już przecież 'dorosła' :-D Jeśli spodziewacie się, że napiszę 'gdybym teraz wróciła do LO to uczyłabym się sumiennie i poszła na medycynę jak życzyłaby sobie tego moja babcia' to jesteście w błędzie. Nie zmieniłabym nic. Wręcz teraz chciałabym posiąść umiejętność takiego olewania i nieprzejmowania się niczym jak w czasach SLO. No coż... oraz umiejętność zjednywania sobie sympatii innych ludzi.

Na studia poszłam 'porządne'. Nie jakieś byle co. Skończyłam Techniki Dentystyczne jak sobie życzyła tego moja rodzina. Kierunek wspaniały. Popłatny! Ludziom zęby zawsze będą wypadać! Szkoda tylko, że gdy przyszło 'co do czego' i trzeba było iść na praktyki, okazało się... że w moim mieście jest to praktycznie nierealne. 'Nikt tu nie będzie szkolił sobie konkurencji, nas i tak jest za dużo'.
Aha. Dobrze wiedzieć.

W trakcie TD zrobiłam sobie też zaocznie studium pedagogiczne. Dziś już są to zwykłe studia podyplomowe. Nieważne, ważne jest to, że daje mi ono uprawnienia do pracy w szkole. Swego czasu nawet uczyłam w studium policealnym asystentki stomatologiczne. Było super. Lubiłam tą pracę, nawet nie traktowałam jej jako 'pracę' ja tam jeździłam naładować się dobra energią. Stety/ Niestety studiowałam już wtedy dietetykę i nie mogłam tego pogodzić z pracą, musiałam zrezygnować.

Na dietetykę poszłam hobbystycznie. Nigdy nie planowałam pracy jako dietetyk, zresztą 'na co, komu to potrzebne'. Gdy w domu mówiłam już w liceum, że chcę iść na dietetykę, to patrzyli na mnie jak wtedy gdy mówiłam, że marzy mi się filozofia. Co najmniej dziwnie. Ostatecznie dałam sobie wytłumaczyć, że filozofem jestem i bez studiów. Całkiem niekiepskim.

W trakcie dietetyki, zrobiłam sobie studia podyplomowe z Psychodietetyki. I wówczas zaczęłam widzieć dla siebie światełko nadziei na pracę w tym zawodzie. Z dyplomem z psychodietetyki i studium pedagogicznego wysyłałam CV do szkół policealnych kształcących trenerów i 'dietetyków'. Podejrzewam, że nigdy nawet nikt go nie otworzył ;-D

Miałam za to szansę na pracę 'w zawodzie', dobrze płatną, która nie współgra z moim sumieniem. Wiem, że dietetyka to nie medycyna, ale wierzcie mi na słowo - dietetyk może zrobić taką samą krzywdę jak lekarz który jest na nieodpowiednim dla siebie miejscu. Nie wszystko w życiu można kupić za pieniądze - serio. Równie ważna jak zapłata w postaci Polskich Złotych - jest zapłata w postaci zdrowego, zadowolonego pacjenta, jego uśmiechu i zwykłego 'dziękuję'. O efektach nie wspomnę... :)

Ale ja jestem twarda. Oczywiście, że się nie poddałam. Nie poddawałam się nawet gdy uczelnia nie przyznała mi stypendiów, argumentując to faktem, iż mam już licencjat z innych studiów.
Nie poddałam się gdy znów nie dostałam stypendiów w zasadzie tym razem nie wiem dlaczego.
Ale zniechęciłam się gdy podczas inauguracji roku akademickiego nie dostałam nawet pamiątkowego dyplomu za pracę w Kole Naukowym. Moje Koło Naukowe, nawet nie zostało wzięte pod uwagę... to co, że praca którą stworzyłyśmy zajęła pierwsze miejsce w Polsce. To wszystko, to przecież nic. Każda wolna godzina spędzona w Labie... to przecież nic.
Przyznam szczerze, że gdyby nie moja mama, która kazała mi olać wszystko i robić swoje - olałabym swój 'dorobek naukowy' i zawzięła się na NIE prowadzenie już nigdy żadnych badań, choć bardzo to lubię. Więc olałam i postanowiłam, że to nie koniec.

Ale gdy zgubiłam wypłatę a 3 dni później weszłam pod samochód na czerwonym świetle. Zniechęciłam się ostatecznie. Postanowiłam nie robić nic. Nie pisać nic. I być nikim. Miałam pustkę w głowie i brak weny. Myślałam i myślałam i wymyśliłam, że to wszystko i tak przecież jest bez sensu, bo zaraz pod moje nogi spadną kolejne kłody. Żyję w małym mieście w którym króluje bezrobocie. Nic się tu nie opłaca, nikt w nikogo nie wierzy. A nawet jeśli komuś coś jakimś cudem się uda, to na bank musi być złodziejem. Zresztą... jakie 'uda się', wystarczy, że nie chodzisz i nie narzekasz jak Ci ciężko - już jest coś z Tobą nie tak, już jest Ci zbyt dobrze. Gdy powiesz wścibskiemu znajomemu, że zarabiasz najniższą krajową, stwierdzi 'to zostaw tą pracę' gdy zasugerujesz, że zawód 'córka' słabo wygląda w CV, powie, że przecież 'masz studia' ... tak, mam...

Mam 25lat i 4 kierunki studiów. Wstaję i otrzepuję piach z kolan. Idę dalej. Naprzód, robić swoje.
Nie wiem, czy idę w jakimś sensownym kierunku. Ale idę, bo wierzę w siebie tak mocno jak nikt inny. I jak mantre powtarzam... 'Jak nie będę obrzydliwie bogata, to się wk*rwię' :-D

Jeśli chodzisz jeszcze do szkoły, wybierasz się na studia i myślisz, że napisałam ten post dla Ciebie - to jesteś w błędzie. Napisałam go dla siebie, bo ja też czasem wpadam w dół.
A Tobie mogę powiedzieć tylko jedno - idz na studia. Nie daj sobie wmówić, że nie warto. Idz i rób to z pasji. Ale miej też twardą d*pę, bo nie raz i nie dwa na nią upadniesz. Zresztą nie mówię tylko o studiach. Jeżeli Twoim marzeniem jest być fryzjerką - idz i bądź w tym najlepsza. Zawsze chciałeś być operatorem wózka widłowego? Bądź. I rób to z sercem. Z nauki ciężko 'wyżyć', zwłaszcza w takim mieście jak moje - małym, z którego praktycznie wszyscy już wyemigrowali. Ciężko zwłaszcza, gdy każde zarobione pieniądze inwestujesz w siebie. Każde. Ale mimo wszystko dalej to robisz, bo jak mawiał mój dziadek 'tego co się nauczysz, nikt Ci nigdy nie zabierze'. I tak sobie idę dalej. I może kiedyś napiszę o tym, jak to jednak można 'wyżyć' z nauki w małym mieście? 



czwartek, 6 kwietnia 2017

Mam dyplom z dietetyki.

Piękne dni to zazwyczaj te spędzone na uczelni.
...w laboratorium.

Dziś nieco inaczej. Pierwszy raz w Todze i Birecie (wcześniej nigdy nie miałam zapału aby zrobić sobie taką fotkę, ale wcześniejsze studia nie były moją życiową pasją :-D)

A więc jak czuję się z dyplomem?
Każdy kto ma jakieś pojęcie na temat tego jak wygląda studiowanie wie, że dyplom nie jest równoznaczny z zawodem. W czym różnica?
Mój zawód to trener, a co zrobię z dyplomem z dietetyki to już 'moja w tym głowa' stad takie bezrobocie w naszym kraju. Nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że skończenie studiów to nie jest to samo co skończenie 'szkoły' która daje nam jakiś 'zawód'.

Życzcie mi wysokich lotów, bo tak na 100% to nie wiem co z tym dalej robić. 



Jak widać na załączonym obrazku. 'Moda przemija, styl pozostaje' jego brak też. 



Tutaj przełożyłam sobie pomponik z prawej na lewą :-)
Pani Dziekan powiedziała, że nie poznała mnie po zdjęciu na dyplomie, dlatego, że tak pięknie mi w Birecie. Uznaje to za znak od losu.


Swoją prywatną Biretę, dostałam od rodziców po obronie, teraz dumnie noszę - bo jestem sentymentalna. W ogóle to sie wzruszyłam, ale nikomu sie nie przyznam :-D

Obrona w Walentyki, rozdanie dyplomów w Prima Aprilis. Czy to jakiś żart?