Menu
środa, 5 lipca 2017

Jak pozbyłam się trądziku różowatego?

Na początku mojej rozprawy, nadmienię, że przez 22lata mojego życia nigdy nie miałam problemów z cerą. Nigdy. Oczywiście, zdarzały mi się pojedyncze wypryski ale ludzie... kto ich nie ma?
Jedyna moja zmora z którą walczę wiele, wiele lat są zaskórniki. Ale nie jest to też, aż tak widoczne żebym się tym jakoś nadmiernie przejmowała.
Aż tu nagle... tadam!


Trądzik różowaty!
Byłam jego szczęśliwą posiadaczką ok. roku. Okropne ropne wykwity przygasały a na ich miejsce pojawiały się kolejne. Oczywiście jak to ja - postanowiłam sprawdzić czy jestem w stanie ogarnąć go wykluczając 'coś tam' z diety - już kilka lat temu byłam posiadaczką ropnych wykwitów, które okazały się problemem w jelitach a nie problemem pielęgnacji.

No i wykluczyłam - pszenicę a razem z nią zniknęły również pokrzywki z którymi zmagałam się ostatnie 3lata. Słodycze słodzone Sukralozą - a razem z nimi przestały pojawiać się nowe ropne krostki. Zaczęłam suplementację Ostropestem - aby wspomóc wątrobę w oczyszczaniu się z toksyn, naparem z Pokrzywy i Skrzypu - w tym samym celu. I zaczęłam pić herbatkę z Bratka. Oczywiście nie to wszystko codziennie, bo nie wystarczyłoby mi dnia. Podniosłam też mój próg picia wody - z czym, wstyd się przyznać mam problemy. Ciężko mi wygrać z nałogiem... i wszystko zapijałabym najchętniej zieloną herbatą.

A tak dla dobra moich wnętrzności staram się zapijać kilka razy w tygodniu bulion gotowanym na kościach. Jeść dużo tłustego mięsa, warzyw, powiedzmy... owoców, z suplementów to standardowo, wit. D i nasiona Babki Płesznika. Ahh... i probiotyk!
Suplementuję się też Chińskimi Ziołami i nie będę się już chwalić czym, aby nikogo szatan nie kusił, bo ani Chińskie Zioła ani reszta którą zażywam z uwagi na problemy zdrowotne nie jest dobra gdy nie ma takiej potrzeby, ani gdy człowiek nie szczególnie wie, jak się z tym obchodzić.

Jeśli chodzi o pielęgnację, to szczególnie się nie zmieniła. Używałam mydła z czarnuszki - które zupełnie się u mnie nie sprawdza. Trądzik który podobno miał po nim przygasać jak był, tak był (pewnie nie wina mydła, tylko tego, że nie mogłam dojść do tego mi szkodzi i wciąż to w siebie wkładałam) tak czy inaczej wyżej wymienionego mydła już nigdy nie chcę widzieć bo strasznie brudzi zlew... na czarno! 
Teraz używam mydła z Dziegcia Brzozowego i bardzo sobie chwalę, nawet do jego specyficznego zapachu tj. smrodu się przyzwyczaiłam. Następnie tonizuję twarz, najczęściej wodą różaną, nakładam  krem pod oczy Natura Estonica, serum do twarzy Babuszki Agafii, następnie krem tejże Babuszki i okulary. Po czym wychodzę!
Tyle.
Dwa razy w tygodniu robię peeling twarzy i raz nakładam maseczkę Dziegciową a raz jakąś inną, a to z Mleka Łosia (obłędnie pachnie Nutellą) a to jakąś Miętową, kiedyś miałam Owocową i normalnie w środku były kawałki malin albo truskawek, wypas! Zawsze Babuszki Agafii i chyba pozostanę im wierna bo nic nie sprawdza się tak dobrze.


Wciąż mam jeszcze widoczne przebarwienia po trądziku. Ale myślę, że z czasem znikną. Zdaję sobie sprawę z tego, że mój aktualny kolor włosów je tylko podkreśla, więc gdyby ktoś myślał, że tego nie widzę... kochani! Wzrok mam sokoli :)

Aktualnie jestem testerką stosowania na noc kremu który sama sobie zrobiłam na zajęciach i kto wie... może sama zacznę robić dla siebie krem. Sprawdza się idealnie! 

2 komentarze: