Menu
wtorek, 13 lutego 2018

Budapeszt po studencku w 1 dzień!

Jeśli chodzi o szybkie wycieczki, czuję mistrzuniem, spakowałam się przecież na 3 dni w 3litrowy plecak. Nie wiem sama gdzie się tego nauczyłam, po mamie na pewno tego nie mam. Brawo ja!

Jeśli chodzi o organizację takiej wycieczki, wystarczy przestrzegać kilku łatwych punktów:
  • Odszukaj tanie bilety. To pierwszy i najważniejszy punkt jakiejkolwiek studenckiej wycieczki. Bez biletu, nie pojedziesz. Wcześniej powinien być podpunkt "0" - podejmij decyzję. Ale zajmuje to średnio 3 min więc blogger ewidentnie nie przewidział, że ten podpunkt jest potrzebny...
  • Weź ze sobą kogoś kto umie czytać mapę i zaplanuje wycieczkę. W naszym przypadku sprawdziły się dziewczyny które nami nawigowały i przygotowały: plan dotyczący zabytków które należy zobaczyć, miejsc w których zjemy, dań regionalnych które należy spróbować, biletów komunikacji miejskiej. Polecam zabierać ze sobą Martynę i Karolinę
  • Zabierz kogoś kto zna miasto w którym będziecie się przesiadać i jeśli będziecie mieć kilka szczęśliwych godzin, będzie mógł je Wam pokazać. U nas w tej kwestii świetnie sprawdził się Piotrek, który pokazał nam Kraków (byłam ostatnio mając 3 lata) oraz który zaprowadził nas na kebaba [studenci dietetyki na wyjazdach też NIEKIEDY mają puste kieszenie i jedzą tanio i wygodnie] swoją drogą ten Kebab FARAON w Krakowie, jest mega i polecam. Pierwszy raz w życiu jadłam siedząc na podłodze i gibając się do egzotycznych rytmów. Mega klimatyczne miejsce, warto zjeść nawet Kebaba!

  • Następnie warto nie spóźnić się na kolejny środek transportu i jeeechać! 
  • Gdzie jeść? My zjedliśmy lokalne, tradycyjne jedzonko w knajpce Frici Papa 

Mój jest kurczak w sosie paprykowym, natomiast Karolina
zamówiła wołowinę w czerwonym winie. Oba dania pyszne. Do tego jak widać gorąca herbatka.
Na deser zgodnie z planem - Kurtosz. Dziewczynek orzech i kokos, ja z kolei wcinam mojego czekoladowego. Tego dnia zrobiliśmy ok. 30km [tak sądzę] i pogoda była chyba każda, od mgły, po opady deszczu i śniegu, przez przebłyski słońca po silny wiatr i ochłodzenie wieczorową porą. Oczywiście piliśmy też grzane winko w barze LiBella. No bo jak to tak, być na Węgrzech i grzanego wina nie wypić. Co mnie mega zdziwiło to sposób podania - w kubku na mleko... Ale ten aromat i smak! Czego się totalnie nie spodziewaliśmy, to białego wina... ale jak już mówiłam, było pyszne :)

Wino za grube miliony... he, he, he... 
Walutę Węgrzy mają straszną :D Ale ceny porównywalnie do Polskich, myślę, że nawet nieco niższe.
  • Budapeszt wyobrażałam sobie jak Paryż, choć nigdy nie byłam w Paryżu. Nie wiem więc jak wygląda Paryż, ale Budapeszt jest zgodny z moimi wyobrażeniami. Piękny, zadbany, elegancki, z klasą. Myślę, że jest piękny o każdej porze roku. 
  • Kobiety w Budapeszcie w większości ubierają się w stylu lat 90tych, czyli tak jak lubię ;-D Pewnie z sentymentu... Są bardzo eleganckie :)
  • Panowie pełniący funkcje 'kanarów' są bardzo wyrozumiali dla obcokrajowców i gdy tylko zrozumieli, że jesteśmy obcokrajowcami, w zasadzie w ogóle nie zerkali na nasze bilety tylko kazali iść. Swoją drogą Ci Panowie serio pracują i te 'kontrole' przed wejściem do metra mieliśmy w 90% przejazdów [czyli jakieś 4]. Komunikacja miejska jest ge nial na! Najdłużej czekaliśmy na przejazd jakąś minutę, raczej nie pełną. 
  • Język Węgierski brzmi jak: Chiński, Francuski, Niemiecki, Angielski i Ukraiński. Gdybym wiedziała jak brzmią jeszcze inne języki to Węgierski bankowo by mi je przypominał
  • Taksówki w Budapeszcie są koloru... żółtego!! Tak troszkę jak w NYC.
  • W co ubieramy się na taką wyprawę? W wygodne buty. Jednak nie bierzcie przykładu ze mnie, owcza wełna nie jest najlepszym pomysłem. Ciągle się stresowałam, że przemokną. Wodoodporne trapery lub ocieplane kalosze będą lepszym rozwiązaniem. Wygodne i ciepłe legginy lub dresiki, sportowy stanik, przylegająca koszulka i gruba bluza, do tego kurtka, czapka, komin i rękawiczki. Kurtka z kapturem, to ważne!
  • Z akcesoriów wzięłam tylko zegarek [telefon zawsze może się rozładować], bransoletkę [lubię], latarkę czołową [nie przydała się], okulary przeciwsłoneczne [też się nie przydały], ładowarkę do telefonu [przydała się], butelkę filtrującą [przydaje się zawsze]. Nie zapomniałam też o gadżetach typu majtki, skarpetki, szczoteczka do zębów i suchy szampon.  Zabrałam również chęci i dobry humor.

















  • J

















7 komentarzy:

  1. fajna sprawa :) pozdrawiam i zazdroszczę :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Przydaje się nas zabierać na wycieczki 😂 Akurat też dzisiaj dodaję wpis u siebie 😉 Buziaki! 😘

    OdpowiedzUsuń
  3. Super wypad! Nie trzeba brać urlopu, mieć ogromnych pieniędzy - tylko chcieć:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super wpis - uwielbiam podróżnicze wspomnienia! W Budapeszcie byłam ok. 8 razy i zgadzam się chyba ze wszystkim co napisałaś - miasto jest piękne, o wiele bardziej urokliwe niż Wiedeń a nawet Paryż :D Widziałam że sporo zwiedzaliście, polecam tez wchodzenie do muzeum zwłaszcza słynnego Torror Haza (dom terroru - gestapowskie węgierskie wiezienie) - bardzo nowoczesne i można sie sporo nauczyc :)

    PS dla mnie węgierski brzmi jak język ,,od tylu,, :P

    Pozdrawiam i zycze dalszych podróży! W wolnej chwili zapraszam do siebie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli jeszcze kiedyś będę w Budapeszcie - skorzystam z Twoich rad <3 :)

      Usuń
  5. Budapeszt jest cudowny i jak na taką piękną stolicę jest stosunkowo tani jak na tak dużą stolicę. Polecam każdemu :)

    OdpowiedzUsuń