Menu
sobota, 16 stycznia 2016

Morsowanie. Rozwój. Strefa komfortu.

'Swoją przygodę z morsowaniem zaczęłam ...'

Taki żarcik. Nic nie zaczęłam, byłam zaledwie kilka razy więc żaden ze mnie mors, ale zamierzam bywać częściej i nie tylko w tym sezonie.

Dlaczego się tam udałam? -Zawsze chciałam!
A w nowym roku postanowiłam, że będę się bardzo, bardzo, baarrdzo intensywnie rozwijać. Tak się składa, że aby dokonać rozwoju - należy wyjść poza swoją strefę komfortu. Cieżko wyobrazić sobie mniej komfortowe warunki niż kąpiel w zalewie w środku zimy.
Przekraczanie swoich granic to też pojawienie się w miejscu w którym znałam bardzo niewiele osób... i wejście do wody przy temperaturze powietrza -13stopni ...jako jedyna z kobiet. Obserwując otoczenia mam wrażenie, że wiele osób - przynajmniej płci żeńskiej, uważa, że inni się nimi przejmują, zwracają uwagę, patrzą. Jest to poniekąd ograniczające i krępujące. Choć dla innych pewnie to stan pożądany :-D
Tak nie jest, każdy jest zajęty sobą i ma gdzieś to co robicie, czy biegacie, czy pocicie się na siłowni, czy wchodzicie w zimie do przerębla czy może macie na czterech literach najmodniejsze w tym sezonie legginsy idealnie podreślające wasze walory, czy wręcz przeciwnie - uwydatniające wasze braki - między innymi w charakterze. 
W tym wypadku, morsowanie jest też wyjątkowo mało lanserskim sportem ponieważ każdemu jest zimno i myśli tylko o sobie i o tym, by się rozgrzać i przebrać w suche ubrania. 

Lubię być z siebie zadowolona, to dodaje mi powera, a morsowanie mi to umożliwia.

Czytając o morsowaniu trafiłam też na wzmianke o rzekomym zaprzestaniu bólu w stawach oraz lepszym samopoczuciu przy astmie i alergii skórnej. Mam ogólnie problemy i z bólami migrenowymi i z 'łupaniem w kościach' od wielu, wielu lat, mam astmę - o której chyba nawet nikt do tej pory nie wiedział bo raczej mi nie przeszkadza... no i bardzo, bardzo wkurzające problemy ze skórą. Jeśli chodzi o łupanie w kościach i bóle stawowe - przeszło :) Jeśli chodzi o skóre - ciągle modyfikuję dietę więc nie wiem co mi pomaga :P

Nie wiem jak większość z Was, ale ja strasznie nie lubie zmian. Gdy jest 'dobrze' chciałabym, aby wszystkie dni były takie same. Stety/Niestety 'jedyną stałą jest zmiana' więc pozostaje mi tylko się z nią oswoić. Nie jestem typem człowieka który 'spoczywa na laurach' chcę ciągle więcej i lepiej więc tym bardziej w Nowym roku (NOWY ROK, NOWA JA :P) postanowiłam robić rzeczy których nigdy wcześniej nie robiłam - taki rok 'pierwszych razów'. I mam nadzieje, że kolejne lata też takie będą. Bo gdy coś zrobię po raz pierwszy - czuję, że mam moc!
Jestem trochę takim dzikusem, takie same uczucia towarzyszyły mi, gdy zapisywałam się na studia podyplomowe, na kurs trenerski - choć od dawna chciałam go zrobić, gdy przyszło 'co do czego' trzeba było wsiąść w busa i zwyczajnie tam pojechać - bałam się. Zastanawiałam po co mi to było... jak ja sobie poradzę - pewnie będę najgorsza. Tam będzie tyle obcych ludzi, jak z takimi rozmawiać...
Podobnie gdy jechałam na trening do Ewy Chodakowskiej - obiecałam sobie, że zrobię to. I oczywiście pełna obaw po nieprzespanej ze stresu nocy, jechałam jak na ścięcie - tyle obcych ludzi!
I jakoś nikt mnie nie zjadł. Tak samo gdy pierwszy raz pojechałam w góry (no dobra nie pierwszy, ale pierwszy raz po nich spacerowałam) i zupełnie na spontanie wdrapałam się na szczyt. Schodząc miałam ochotę płakać. Po co? Na co mi to było?! Mogłam przecież zostać w domu i 'pierdzieć w stołek'

Nie wiem w którym momencie mojego życia mi się to zrobiło - chyba całkiem niedawno, bo kiedyś nie straszne mi były zmiany. I teraz czas do tego wrócic! To moje wyzwanie!

Nie wiem, czy i Wy tak macie, ale zawsze w dzień w który coś mi się uda - czuję, że mogę góry przenosić. Euforia. I can do it! ...a potem wstaję rano następnego i '...oj w zasadzie nic takiego nie zrobiłam, każdy by to zrobił, gdyby tylko chciał, z czego ty się głupia cieszysz...'

Tak czy inaczej. Mogłam być przecież wesołą grubaską robiącą protezy zamiast iść na dietetykę i spełniać swoje marzenia. Nic wielkiego by się przecież nie stało... Dla świata może i nie. Ale jak wyglądałby wówczas mój świat?
Ps. No ale musicie przynać, że zdolności manulane mam też na niezłym poziomie. ^^ To tylko wymodelowana w wosku proteza częściowa.

Mogę Wam powiedzieć jedynie, SPEŁNIAJCIE SWOJE MARZENIA, idzcie za głosem serca i nie bójcie się. Nic nie jest straszniejsze, niż życie ktorego wieść nie chcemy. 





16 komentarzy:

  1. Jak czytam ten tekst to widzę siebie ;-)
    Nie znam Cię ale z tego co mogę wywnioskować z bloga to musisz być bardzo interesującą osobą ;-)

    PS. Morsowania jeszcze nie próbowałem ale zimne prysznice to moja specjalność :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie spotykam sie, ze stwierdzeniem, że jestem nudna :D

      Usuń
  2. To chyba taką opinie o Tobie mają osoby, których szczytem ambicji jest przeżywanie komentarzy na facebooku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z każdym dniem mam wrażenie jakbyśmy miały więcej wspólnego niż mi się wydawało! :-) Czyżby jakieś zagubione bliźniacze dusze? :D
    Niebawem będę mówić Ci siostro :D

    OdpowiedzUsuń
  4. :) Jak czytam Twojego bloga w wolnych chwilach, popijając przy tym zawsze zieloną herbate, to uśmiecham sie i myśle sobie, że świetnie, że tworzysz sobie "swój kawałek podłogi", że przeżywasz życie, a nie tylko żyjesz. Gratuluje Ci tego i życze żebyś dalej konsekwentnie realizowała siebie i swój pomysł na życie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. masz w tym swój udział!! :))

      Usuń
    2. Bardzo skromny ;) ale miło mi to czytać! ;*

      Usuń
    3. a właśnie, że nie skromny! Dla mnie to był 'duzy kop' :)

      Usuń
  5. masakra, mogę tylko powiedzieć, ze podziwiam wszystkich morsów :)
    zapraszamy w wolnej chwili :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. morsowanie to pikuś! Ostatnio zobaczyłam chodzenie po rozzarzonych węglach... to dopiero masakra! :)

      Usuń
  6. Bardzo motywujące.
    "Nie wiem, czy i Wy tak macie, ale zawsze w dzień w który coś mi się uda - czuję, że mogę góry przenosić. Euforia. I can do it! ...a potem wstaję rano następnego i '...oj w zasadzie nic takiego nie zrobiłam, każdy by to zrobił, gdyby tylko chciał, z czego ty się głupia cieszysz...'
    - nie myśl tak. Naprawdę jesteś wielka, że się na to wszystko zdecydowałas i dajesz radę z nowymi rzeczami. Jest wiele osób, które tylko chcą, a nie dają rady...
    Pozytywnie Ci zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się jak mogę poprawiać swoje 'niedociągnięcia' w myśleniu, może z czasem mi się uda to wyeliminować :)
      dziękuję za te słowa :*

      Usuń
  7. Niestety ja mam potworny problem z wyjściem ze strefy komfortu. Tak już mam, że leniuszek ze mnie.
    W każdym razie podziwiam te zimowe kąpiele - serio :)
    jejwysokoscksiazka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybyś była z moich okolic... siłą bym Cie ze sobą wyciągnęła! :)

      Usuń